Choć na wczorajszym koncercie w Orient Expressie tłumów nie było, Striking Justice pokazało się z jak najlepszej strony. Mocne gitarowe riffy, dynamiczne przebitki perkusyjne i niezwykle charyzmatyczny wokalista, który bynajmniej nie oszczędzał strun głosowych, oto wybuchowa mieszanka, którą otrzymali fani ostrego brzmienia od „gości” z Holandii.
– Przyjechaliśmy tu dla was, a wy przyszliście tu dla nas. Cieszę się, że możemy tu, w Jeleniej Górze trochę razem poimprezować. Nie jest was wielu, ale dajecie czadu. Szacunek dla tego miasta, jest dobrze. Nie spodziewałem się aż takiego klimatu – mówił do publiczności Rens, wokalista Striking Justice.
Istotnie bowiem, pomimo niewielkiej frekwencji jeleniogórska publiczność pokazała wczoraj, że potrafi się bawić. Rozgrzana przez formację Mepharis, która przygotowała grunt sceniczny pod występ Striking Justice z czasem rozkręciła solidne pogo.
– Impreza jest w nas, można się dobrze bawić bez względu na to, ile jest osób. Zresztą, często kameralne koncerty wypadają lepiej, niż masówki. Przyszedłem na Striking Justice, zagrali na maxa, więc i ja na maxa się wyszalałem. Ci, którzy nie byli niech żałują – podsumował Marek Pawlikowski, jeden z uczestników.