Paradę stalowych rumaków tradycyjnie prowadził burmistrz Karpacza Radosław Jęcek, oczywiście na Harleyu Davidsonie. Wśród jadących motocykli nie zabrakło fantazyjnie stuningowanych maszyn, których widok wzbudzał podziw oglądających je widzów. Wielu motocyklistów wystąpiło w wyszukanych strojach. Nie zabrakło lajkonika, pilotów oraz stewardess, marynarzy, żołnierzy, górnika, rzymskich legionistów, a nawet marszałka Józefa Piłsudskiego.
Miłośnicy motocykli w tym roku zjechali pod Śnieżkę już po raz dwunasty. Piknik miał charakter 3-dniowej otwartej imprezy z koncertami i szeregiem przyciągających widzów konkursów, prezentacji i zabaw. Przez kilka dni motocykliści integrowali się oraz zwiedzali okolice Karpacza. Jak podkreślają organizatorzy zlotu - jest on jedną z zaledwie pięciu tego typu imprez w Europie mających nominację firmy Harley Davidson.
W Karpaczu czujemy się jak w domu, ja kiedy pytają mnie na ulicy jak gdzieś dojechać to nie wiem, ale czuję się jakbym był stąd – mówi jeden z organizatorów zlotu Artur Żurakomski. - Jestem tu już dwunasty raz i myślę, że nie ostatni. Dokładnie nie wiem w tej chwili ilu nas jest, ale myślę, że na pewno kilka tysięcy. Poza Polakami, mamy bardzo dużo uczestników z Czech, Niemiec, Finlandii, Belgii, Ukrainy, z USA, a nawet kolegę z Nowej Zelandii. Dodam, że przy okazji zlotu wśród jego uczestników prowadzona jest zbiórka pieniędzy na kosztowną operację, dla 12 – letniej Patrycji z zespołem Downa.