Chodzi o torowisko położone tuż przy budynkach na tyłach ul. Wincentego Pola w okolicy Drzymały. Zabezpieczenia przed pociągami dawno już zginęły. Z niebezpieczeństwa niewiele sobie robią dzieci, co jeszcze można zrozumieć. Nie reagują też dorośli.
– Wprawdzie pociągi nie jeżdżą tu tak często, jak kiedyś, ale ryzyko wpadnięcia pod koła jest duże – mówią okoliczni przechodnie, którzy niemal codziennie widzą, jak dzieci na torowisku urządzają sobie różne zabawy.
Miejsce położone jest niedaleko „nielegalnego” przejścia przez tory, które łączy ulicę ks. Kubsza z pobliską Drzymały. Przez torowisko, na skróty, paradują głównie mieszkańcy tego ostatniego traktu. Nie chce im się nadrabiać drogi przechodząc pod pobliskim wiaduktem.
„Zakątek” ma złą sławę. Lokomotywy już kilka razy potrącały niesfornych pieszych. Było kilka wypadków śmiertelnych. Ostatni w kwietniu ubiegłego roku. Wówczas pod pociąg wpadł 12-letni chłopak z Kowar. Nie miał szans na przeżycie.
– Straż Ochrony Kolei patroluje to miejsce, ale bardziej koncentruje się na torowisku przebiegającym pod estakadą – zauważają ludzie. – Zresztą okoliczni mieszkańcy chyba już we krwi mają to przechodzenie przez tory. Wydeptali wyraźną ścieżkę.
Nie byłoby takiego zagrożenia, gdyby we wspomnianym miejscu powstał przystanek kolejowy. Taki postulat pojawił się w czasach, kiedy pociągi jeździły tą trasą bardzo często. Często też zatrzymywały się tam pod semaforem. Wielu pasażerów wysiadało, bo z Kubsza jest bliżej do centrum niż z dworca PKP.
Zamiaru nie udało się zrealizować. Przystanek był także w sferze projektów przy opracowywanej trasie szybkiej kolei miejskiej, która miałaby połączyć Jelenią Górę z Cieplicami, Sobieszowem i dalej Szklarską Porębą. Pozostał w marzeniach.
– Oprócz składów osobowych często jeżdżą tu towarowe, kursują także lokomotywy i drezyny, prowadzone są przetoki wagonów. To niebezpieczne miejsce – podkreślają kolejarze. Czy trzeba kolejnego nieszczęścia, aby ludzie nauczyli się przebywać z dala od torowiska? – pytają.