Polskie drogi splecie niebawem sieć fotoradarów. 200 milionów złotych da na ich zakup Unia Europejska. Ale same urządzenia nie spowodują, że na drogach będzie bezpieczniej – alarmuje Dziennik w środowym wydaniu.
Już niebawem sieć urządzeń ma sprawić, że niemal każdy kierowca będzie musiał się liczyć z pewnością, że – jeżeli przekroczy dozwoloną prędkość – dostanie mandat. I, na przykład, po powrocie z wakacji, znajdzie w skrzynce na listy kolekcję „pocztówek” z własnym autem przyłapanym na gorącym uczynku łamania przepisów.
Pomysł, o którym pisze gazeta, od razu wzbudził sporą falę krytyki, wręcz został określony jako skandal. Oponenci podnoszą, że w Polsce przede wszystkim należy inwestować w nowe drogi, które ominą wsie i miasteczka, a nie stawiać fotoradary na istniejących już szlakach.
Uważają też, że pomysł niesie realne zagrożenie dla bezpieczeństwa drogowego. Na widok urządzenia kierowcy z reguły gwałtownie zwalniają. Jeśli jedzie kolumna aut, o wypadek nietrudno. – Gwałtowne hamowanie pojazdu to krok do karambolu – przestrzega na łamach Dziennika Tomasz Kuchar, doświadczony kierowca rajdowy.
Dodaje, że jeśli fotoradarów będzie więcej, to i drogi będą się częściej korkowały, bo już teraz nie są przystosowane do takiej ilości aut. Na pomyśle nie zostawia suchej nitki kwitując, że znacznie taniej i łatwiej jest postawić maszty z fotoradarami niż zaryzykować inwestycję w solidną modernizację i budowę dróg.
Na półśrodkach jednak daleko nie zajedziemy.
<b> Czy Waszym zdaniem gęsta sieć fotoradarów to dobry pomysł na poprawę bezpieczeństwa na drogach? </b>