W stolicy Karkonoszy pikietowało około 150 do 200 osób. Uczestnicy skandowali hasła opisujące niezadowolenie wobec działań władz kościelnych i państwowych, była nawet mowa, aby dać fory lewicy w nadchodzących wyborach, ale w przypadku jeleniogórskim należy zaznaczyć, że jedynymi przedstawicielami lewicy była młodzież związana z partią Razem. Zabrakło polityków SLD.
Kobiety podkreślały, że nie chcą zakazów czy nakazów, lecz pozostawienia prawa wyboru. - Nie każemy nikomu dokonywać aborcji, to indywidualna sprawa każdego człowieka. Każda kobieta, która zdecyduje, że chce dokonać aborcji - będzie miała wyrzuty sumienia do końca życia. Jeżeli urodzi dziecko zdeformowane, to jest jeszcze większa trauma - przekonywała Agnieszka Grzęda z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Organizatorka akcji podkreślała również, że za dużo do powiedzenia na temat aborcji ma kler. - Faceci w sukienkach zaglądają tam, gdzie nie trzeba. Chcą być naszymi lekarzami, specjalistami, psychologami - bardzo nam się to nie podoba - zaznaczyła A. Grzęda, która przyznaje, że kobiety powinny wyjść nie tylko na ulicę (strajkować), lecz wyjść z kościoła. - Od dawna nie chodzę do kościoła. Twierdzę, że jeśli Bóg istnieje, to mogę sobie z Nim wszędzie porozmawiać - podkreśla.
Uczestniczki zwracają również uwagę, że partia rządząca boi się mobilizacji kobiet, dlatego sprawa głosowania nad ustawą zaostrzającą prawo aborcyjne jest odkładana w czasie. - Jeżeli tylko ponownie zajmą się tym projektem, to znowu wyjdziemy licznie na ulicę - zapewnia A. Grzęda.