Trwa intensywne sprzątanie ulic w Kowarach po zimie. Ilość odpadków porzuconych przez mieszkańców "gdzie popadnie" idzie co najmniej w tony... W internetowej sieci wywiązała się poważna dyskusja na ten temat:
- Ekipa sprząta i sprząta... ekipa sprząta i sprząta, a ludzie śmiecą i śmiecą i tak bez końca. Makabra! To jest jakiś Trzeci Świat! Obrazki jak z Bangladeszu lub Ameryki Południowej. Bez funkcjonującej straży miejskiej nie da się utrzymać czystości w mieście! Te "czyściochy" (niektórzy mieszkańcy Kowar - przyp.red.) wyrzucają śmieci gdzie popadnie, a nawet do rzeki, bo czują się bezkarni, a do tego pozbawieni jakiegokolwiek szacunku dla miejsca, w którym mieszkają!
Zainstalowane wiaty przystankowe stały się atrakcyjnym miejscem dla wszelkiej maści pijaczków i rozwydrzonych młokosów!
Siedziska poplamione, nawierzchnia z kostki betonowej "zapluta", "zarzygana" "pet na pecie", drewienka zapałek, potłuczone szkło, opakowania po słodyczach i chrupkach itd. Jaki obraz miasta zabierają ze sobą przyjezdni!? - grzmiał jeden z internautów.
- Na pewno problemem jest to, że wszędzie leżą śmieci, ale ludzie zawsze śmiecili, śmiecą i będą śmiecić i niczego nie zmieni w tym straż miejska (na którą trzeba wydać pieniądze), bo śmieci i tak będą zalegały. Największy problemem jest wtedy, kiedy nikt nie sprząta.
Wiara w to, że po paru mandatach ludzie przestaną śmiecić, jest naiwna. Nie przestaną. Nawet jeżeli 90 procent kowarzan nie będzie śmiecić, to te pozostałe 10 procent i tak zaśmieci całe miasto. To oczywiście nie znaczy, że trzeba im na to pozwalać. Trzeba ścigać syfiarzy i wandali, ale równolegle trzeba zacząć sprzątać miasto systemowo (…) - polemizował inny.
- Dopóki sami mieszkańcy będą śmiecić, to tak to będzie wyglądać... - nie bez racji zauważyła kolejna z internautek.
- Masakra, żeby tak zaśmiecać własne miasto - nie kryła oburzenia kolejna.