W stolicy Karkonoszy są cztery przejścia po schodach pod gołym niebem. Jedna to ulica Kamienne Schodki w śródmieściu. Trzy pozostałe to pasaże bez nazwy: jeden przy ulicy Drzymały (przejście do wiaduktu na W. Pola), drugi to zejście z Kopernika na ul. Pijarską, trzecie – z Jasnej na Podwale.
To ostatnie jest jednym z bardziej uczęszczanych traktów pieszych w centrum Jeleniej Góry. To łącznik między dworcem autobusowym a szeregiem przystanków z ulicą Jasną i dalej z centrum Jeleniej Góry. Z koncepcji zabudowy tego miejsca ostały się jedynie szczytne plany. Pozostała śliska rzeczywistość.
Schodki od samego początku istnienia budziły kontrowersje. Są nierówne i trudno logicznie uzasadnić dlaczego: czy z powodu niedbalstwa wykonawcy, czy też nieogładzonej materii. Kiedy jest ślisko i śnieżnie – jak obecnie – piesi muszą wykazać się niemal akrobatycznymi zdolnościami, aby uniknąć upadku.
Na stopniach zalega błoto pośniegowe (tam tak jest zawsze zimą). Sprawia to, że pokonanie kilku stopni – zwłaszcza dla ludzi starszych i z nie w pełni sprawnych – oznacza poważną barierę architektoniczną. Do tego doszło jeszcze błoto z pobliskiego placu budowy Pasażu Grodzkiego naniesione podczas odwilży. Schodków nie sprząta nikt. Zapewne trzeba wypadku, aby odpowiedzialni obudzili się i wyczyścili stopnie oraz posypali je piaskiem.
Nie jest lepiej na innych kamiennych schodkach w stolicy Karkonoszy. Dlatego pieszym radzimy omijanie ich szerokim łukiem.