Ci, którzy nie zdali, za amnestię ogłoszoną przez kontrowersyjnego (do niedawna) ministra oświaty być może będą chcieli mianować go premierem. Zdanie oblanej matury to dla nich prezent zupełnie niespodziewany.
Co prawda termin „amnestia” w tym przypadku jest dość niefortunny. Kojarzy się raczej z darowaniem kary odsiadywania wyroku w więziennej celi niż z patrzeniem z przymrużeniem oka na brak jednego punktu na dwóch egzaminach podczas maturalnych wysiłków.
Przeciwko niespodziewanej łagodności znanego z uporu i umiłowania patriotycznej tradycji ministra Giertycha protestują członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego. Organizacji znanej z umiłowania do gwarancji socjalnych dla pedagogów, miłości do Karty Nauczyciela i wielu przywilejów dla tej grupy zawodowej – co jest bezsporne – pochodzących jeszcze z lat PRL.
Niektórzy jej przywódcy, nie podam, w którym mieście, sami nie potrafią poprawnie się wysłowić, bo nauczali – na przykład – poprawności w wykonywaniu przewrotu w przód – ale… w jedności nauczycielskiej siła.
Twierdzą, że takie giertychowskie uprzywilejowanie dla uczniów obniży jeszcze bardziej opinię o polskiej oświacie. A i tak nie jest ona najlepsza, choć na pewno polski system edukacyjny stoi znacznie wyżej od amerykańskiego.
Związkowcy podkreślają, że w wielu przypadkach ministerialna „amnestia” podważy wysiłek nauczania samych nauczycieli. Ci twierdzą, że nauczają dobrze, a uczniowie maturę oblewają. Teraz to właśnie uczniowie są bohaterami, bo dzięki ministerialnej decyzji egzamin zdali, choć rzeczywiście go nie zdali.
Nielogiczne to, ale taka prawda.
Osobiście nie darzę rzeczonego pana ministra sympatią. Zresztą chyba nikogo na tym stanowisku nie można lubić od wielu lat. Co jeden chciał naprawić, to drugi zepsuł, a wszyscy po równo namieszali.
Może nie byłoby tego zamętu, gdyby maturę pozostawić w dawnym porządku (oczywiście bez matematyki), a nie kombinować jak koń pod górę, spuszczając odpowiedzialność na następców i umywając ręce od mokrej roboty.
W sumie ofiarami tej urzędniczej żonglerki na ministerialnym poziomie są zupełnie niewinni maturzyści.