Mieli nie więcej niż 16-17 lat. Najpierw urządzili sobie libację przy ul. Reja przeszkadzając mieszkańcom w popołudniowym odpoczynku. Pili piwo, zachowywali się głośno i wulgarnie.
Z dużą „odwagi” po alkoholu ruszyli „w miasto”. Przy ul. Morcinka weszli do należących do mieszkańców ogródków i jedli skradzione owoce. Pogoniła ich jedna z lokatorek. Wystraszyli się, ale – kiedy byli już poza „zasięgiem” – obrzucili kobietę stekiem wulgarnych wyzwisk.
Później przenieśli się na skwerek przy gliniance zwanej Hyclem. Rozrabiali też niżej, w pobliżu ul. Wyczółkowskiego. – Wezwana na miejsce policja nie mogła jednak wiele zrobić, bo w obecności funkcjonariuszy łobuzeria uspokoiła się – napisał do nas Czytelnik proszący o niepodawanie nazwiska.
Tego typu ekscesy to wakacyjna codzienność na wielu jeleniogórskich osiedlach. – Ci ludzie nie mają dla niczego szacunku. Niszczą, plują, przeklinają, gotowi są do bicia. To jakaś zaraza. Tępić to trzeba – czytamy w skierowanym do nas e-mailu.
Bardzo często okazuje się, że nie jest to młodzież patologiczna. Przy legitymowaniu wychodzi, że rozrabiacy to dzieci „normalnych” rodziców z „dobrych” domów, w których niczego nie brakuje. Niestety, młodzi nie czują nad sobą bata. Wiedzą, że policja niewiele im zrobi, a rodziców niewiele też obchodzi, co robią wieczorami. Bo w domach zachowują się jak aniołki i są wzorowymi dziećmi.