Najbardziej popularne podlodowe łowisko znajduje się blisko ulicy Wiejskiej. Istnieją tam dwa progi, pierwszy spiętrzający wodę dla potrzeb niedziałającej już dziś fabryki papieru przy ulicy Wiejskiej. Drugi kieruje część nurtu rzeki ku elektrowni wodnej.
Stan jazów i przegród jest fatalny, bo nie są konserwowane i remontowane. Teren wokół nich jest ogólnie dostępny i może wejść tam każdy. Nie istnieją żadne zabezpieczenia, barierki, czy chociażby tablice ostrzegawcze.
Ocieplenie sprawiło, że lód na rzece jest bardzo kruchy. Nie trzeba czytać wędkarskich podręczników, ani cytować rad ratowników Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, aby przewidzieć, co może się stać, kiedy niepewna tafla załamie się pod wędkarzem.
Pobliscy amatorzy połowu na mormyszkę niewiele sobie z tego robią. Pokusa spędzenia kilku godzin na lodzie jest silniejsza. Na przynętę kuszą się drobne płotki. Wędkarze czekają na branie wielkiej ryby. Może wygłodzonego o tej porze roku pstrąga? Oczekiwanie na branie może skończyć się tragicznie. Lepiej poczekać na silniejsze mrozy lub wiosnę i moczyć kija bez ryzyka.