Leśnicy apelują, aby wędrując po lasach nie dotykać, a tym bardziej nie zabierać znalezionych małych sarenek i innych leśnych maluchów.
Jak informuje Nadleśnictwo „Śnieżka” kilka dni temu wieczorem, turyści podczas wędrówki znaleźli opuszczone w ich mniemaniu przez matkę małe koźlę. Zabrali je i przynieśli na rękach do leśniczówki w Jedlinkach.
Gdy nazajutrz rano leśniczy odwiózł malucha w miejsce skąd zostało zabrany, chodził on w miejscu bezradnie i wydawał płaczliwe dźwięki – opisują sytuację leśnicy. - Mamy nadzieję, że mama usłyszała i wróciła po maleństwo, choć niestety było już całe przesiąknięte ludzkim zapachem. Zwyczaj sarni jest taki, że zaraz po urodzeniu mama „porzuca" młode ze względów bezpieczeństwa - maluch pozbawiony jest zapachu a więc ma większe szanse nie zostać namierzonym przez drapieżniki. Mamy wprawdzie nie widać, jednak z pewnością jest w pobliżu. Obserwuje z daleka i przychodzi tylko na karmienie. Wszystko po to, by uchronić maluszka, a w razie niebezpieczeństwa odwrócić uwagę drapieżnika. Chociaż może się wydawać że jest porzucone przez matkę - nie bierzcie na ręce i nie dotykajcie zwierzęcia. Na spokojnie spróbujcie ocenić, czy młode nie jest ranne, jeżeli nie będziecie pewni zadzwońcie do leśnika lub weterynarza - apelują leśnicy.
Dodajmy, że o podobnego zdarzenia doszło również w okolicy stacji turystycznej Orle. W tym przypadku zwierzę trafiło do weterynarza, a następnie do azylu dla dzikich zwierząt.