Postacie wycięte w ogrodzeniu przypominają dziś o wojennych dramatach, które działy się w pobliżu Borowic, w niemieckim obozie jenieckim.
Ogrodzenie, które niedawno temu powstało wokół zapomnianego wcześniej cmentarzyka, ma uświadamiać część mrocznej historii przedgórza Karkonoszy. To pomysł i projekt Michała Ciesielskiego Jest on współzałożycielem portalu www.przesieka.pl i jednym z entuzjastów pokazywania dziejów i ważnych miejsc w okolicach.
Jeszcze niedawno temu zakątek zaznaczony w przewodnikach jako miejsce kaźni, był bardzo zaniedbany i nie świadczył najlepiej o pamięci gospodarzy o tym, co stało się tu przed ponad 60 laty.
W latach wojny na polance przy budowanej wówczas Drodze Sudeckiej, miejsce wiecznego spoczynku znaleźli jeńcy wojenni, więźniowie niemieckiego obozu w Borowicach. Byli wśród nich przedstawiciele różnych nacji i robotnicy przymusowi z Polski.
Umierali bądź mordowali ich niemieccy strażnicy obozu. Wszyscy w nieludzkich warunkach katorżniczo pracowali przy budowie Drogi Sudeckiej.
Postacie symbole miejsca, pod którym wciąż są makabryczne dowody zbrodni wojennej: masowe grobowce ludzi zabitych tu przez żołnierzy SS w ostatnich miesiącach II Wojny Światowej.
– Łączną ilość zmarłych jeńców ocenia się na 800 - 1000 osób. 40 pochowano we wspólnej mogile nieopodal obozu. W masowych grobach bez oznaczeń na tutejszym cmentarzyku pogrzebano około 500 - 600 osób różnych narodowości – wskazują historycy.
Cmentarzyk ofiar przez lata popadał w zapomnienie do tego stopnia, że przyjezdnym, którzy wyczytali o nim informacje na mapach i w przewodnikach, trudno było go znaleźć.
– Jeśli już znaleźli, to nie kryli zażenowania stanem tego obiektu. Było mi po prostu wstyd – wspomina pan Roman, który w latach 90-tych oprawadzał po okolicy wycieczkę z Francji. – Goście wiedzieli o tym, ze leżą tam także Francuzi i koniecznie chcieli to miejsce zobaczyć. Rozczarowali się niemile.
Teraz takie sytuacje już nie powinny mieć miejsca dzięki Tomaszowi Łuszwińskiemu z Borowic, który z grupką entuzjastów postanowił zadbać o zapomniany cmentarzyk, jedno z nielicznych tego typu miejsc na Ziemi Jeleniogórskiej, która została oszczędzona przez działania wojenne.
Nadleśnictwo Śnieżka w Kowarach nieodpłatnie dostarczyło drewno oraz wykonało nowe krzyże i ogrodzenie. Remont był możliwy dzięki środkom przekazanym Urzędowi Gminy w Podgórzynie przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie.
Z ostrzeżeniem „nigdy więcej” ma także odżyć historia tego miejsca. Borowiczanie pragną upamiętnić ofiary nieludzkiego traktowania jeńców wojennych również poprzez odtworzenie bramy obozu jenieckiego, który znajdował się w pobliżu cmentarza.
Dziś ten zakątek jest prawie niezauważany i zapomniany. – Obecnie można rozpoznać fundamenty budynków murowanych np. kuchni, spłaszczenia po barakach oraz ścieżki wyłożone kamieniami, a także dwa okrągłe obiekty – jakby zbiorniki lub cysterny – wspominają autorzy przesieckiego portalu. Pod warstwą ziemi pozostały fragmenty zardzewiałych łopat, kilofów i obozowych sprzętów.
– Tylko nasza pamięć może zachować to miejsce dla przyszłych pokoleń – to hasło przyświeca borowiczanom, którzy w szlachetny sposób postanowili pokazać, że samemu mogą zadbać o mało znaną historię miejsca, w którym mieszkają.
Droga przez mękę
Koszmar rozpoczął się od hitlerowskiej aneksji Czechosłowacji w 1938 roku. Wówczas Niemcy, kierując się względami strategicznymi, mieli zamiar połączyć śląską i czeską stronę Karkonoszy. Już pod koniec lat 30-tych rozpoczęto budowę Drogi Sudeckiej. Jej początek wyznaczały Borowice, a kres – Przełęcz Karkonoska. Prace zlecono legnickiej firmie H. Plüschke. Powstały zabudowania dla robotników w lesie pomiędzy Borowicami a Przesieką. Po wybuchu wojny zabudowania przekształcono początkowo w obóz robotników przymusowych, a później w obóz jeniecki, którego więźniowie w nieludzkich warunkach budowali wytyczony przez Niemców szlak. Do 1945 roku pracowali tam Polacy, Belgowie, Francuzi i Rosjanie. Praca przy budowie Drogi Sudeckiej była bardzo ciężka i dziesiątkowała ludzi. Bez użycia żadnych maszyn zbudowano trzy bardzo masywne mosty. Obóz zlikwidowano na przełomie lat 1944/45. Pozostałych przy życiu jeńców rozstrzelano. Szacuje się, że zginęło 800 - 1000 osób.