Tegoroczna edycja trwa dłużej, niż poprzednie. Imprezę otworzył prolog już w niedzielę, 4 listopada, Hiram Bullock, który opanował znakomicie wiele instrumentów, ale uraczył jeleniogórską publiczność fantastyczną grą na gitarze.
Dobrze się stało, bo wydobywa z tego instrumentu niesamowite dźwięki, nawet poza progiem. Dlatego słusznie się go nazywa czołową gitarą na świecie. Przy tym Hiram świetnie bawi podczas występu publiczność. Ten potężny mężczyzna siadał, kładł się na scenie i podnosił ze swoistym wdziękiem, nie przerywając gry i śpiewu popartego mocnym głosem.
W efektownych improwizacjach, sięgał po różne motywy, najchętniej rocka. Jego brawurowe wykonanie kultowego utworu Jimmy Hendrixa – „Hey Joe” w szybkim tempie, zaparło dech w piersiach widowni. Nie mogło być inaczej, bowiem Hirama wspierali inni wirtuozi instrumentalni: Felton Crews – bass i lider Walk Away – Krzysztof Zawadzki – dr.
W części zasadniczej festiwalu wystąpiła w miniony piątek Aga Zaryan, która zachwycała znakomitymi wokalizami. W tej iskrzącej atrakcyjnej kobiecie tkwi dynamiczna siła i szkoda, że większość jej występu zajmują nastrojowe ballady. Na ten występ najliczniej przybyła publiczność i słusznie, bo A. Zaryan zmierza niewątpliwie do zdobycia jeszcze większej sławy nie tylko w kraju, ale i na świecie. Pomagają jej w tym znakomici instrumentaliści: Jakub Cichocki – p, Michał Barański – bass i Łukasz Żyta – dr.
W sobotę, 10 listopada, fani otrzymali potężną dawkę nowoczesnego jazzu w wykonaniu Antoina Roneya (saks – tenor i saks–alt), którego wspomagało trio: Maciej Obara (saks–alt), Maciej Garbowski (p) i Krzysztof Gradziuk – dr. Wszyscy grali bardzo dynamicznie i często w zawrotnym tempie. Trudno było nadążyć słuchaczom za ich improwizacjami w stylu be–bop. Jednak grający niemal cały czas w nieustającym tremolo perkusista nie zwalniał ani na chwilę tempa. Wydawało się, że nie wytrzyma tego jego sprzęt. Wytrzymał.
Wymienieni wykonawcy mają swoich zagorzałych zwolenników i byli nagradzani zasłużonymi oklaskami. Jednak to, co pokazał w swoim występie Zbigniew Namysłowski Ouintet zachwyciło całą widownię, która zajęła wszystkie wolne miejsca w sali widowiskowej, na schodach również. Widać było, że legenda polskiego i światowego jazzu Z. Namysłowski (saks – alt, sopran i flet), liczący – bagatela – 68 lat jest w znakomitej kondycji i świetnie panuje nad zespołem złożonym z muzyków przynamniej dwukrotnie od niego młodszymi: Jackiem Namyslowskim (puzon), Sławkiem Kukułką (p), Michałem Barańskim (bass) i Grzegorzem Grzybem (dr).
Sam, na luzie i dowcipnie, prowadził konferansjerkę, radząc, by nie przejmować się tytułami utworów, poza jednym: „Powinowaci”, bo ten mówi o tych, którzy spokrewnili się po winie (tu był gest w szyję). Ta grupa często brzmiała jak dobry be–bopowy big band. Każdy utwór zaczynał się klarownym wspólnie granym tematem, potem następowały niedługie improwizacje, a kończył, też wspólnie zagranym tematem.
Festiwal zakończy występ gwiazdy również o światowej sławie: Scotta Hendersona, o którym mowi się, że jest trzecią gitarą na świecie, a towarzyszyć będą: Jeff Anderson (bass) i Krzysztof Zawadzki (dr). Odbędzie się 25 listopada.
Laureaci konkursowego przeglądu
Równolegle z występami gwiazd odbywały się o godz. 15. koncerty zespołów biorących udział w konkursie pod nazwą: „Powiew młodego jazu”. Jury pod przewodnictwem Zbigniewa Namysłowskiego po przesłuchaniu 15 zespołów pierwszą nagrodę (stauetkę „Złotego Krokusa”) oraz 5 tys. zł przyznało: „Mainstret Ouartet’, drugą i 4 tys. zl grupie „Bartek Pieszka Ouartet”, dwie trzecie nagrody i po 1,5 tys. zł duetom: Aldimez oraz Marta Przeniosło i Tomasz Szczepaniak.
Dwie nagrody indywidualne i po 600 zł otrzymali: Nikola Kołodziejczak i Bartek Pieszka, a także, Piotr Orzechowski (700 zł) – debiutujący jazzman o ciekawej osobowości muzycznej.