Modernizacja nie spodobała się… urzędnikom jednego z oddziałów PKP, do którego należy infrastruktura przewoźnika.
– Właściciel obiektu, którego bezskutecznie zapraszaliśmy do wsparcia akcji, interweniował chcąc uniemożliwić nam przeprowadzenie tej społecznej inicjatywy. Zagadką pozostaje, czego w tak absurdalny sposób chciała bronić dyrekcja Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP we Wrocławiu – pytają Adriana Kostka i Rafał Gersten z KDR.
Karkonoskie Drezyny Ręczne wielokrotnie proponowały nieodpłatne zabezpieczenie i ochronę obiektu dworca. Jednak PKP wyraźnie nie były zainteresowane ani poprawą estetyki ani stanu technicznego budynku, który przez 7 lat popadał w ruinę.
Ofiarą podobnej „troski” tej najbogatszej firmy w Polsce padły inne obiekty kolejowe Dolnego Śląska, m.in. stacja w Jakuszycach czy Lubawce, przekazana
gminie dopiero wtedy, gdy koszty zabezpieczenia budynku przekroczyły jego wartość.
Jak zauważają karpaccy entuzjaści kolejnictwa PKP posiada ponad 6 mld złotych zadłużenia, którego obsługa kosztuje podatników ponad 700 mln zł rocznie. Jednak firma w absurdalny sposób wydaje pieniądze na interwencje przeczące zdrowemu rozsądkowi.
– Gdyby wszystkie środki wydawane przez właściciela nieruchomości na zwalczanie drezyniarzy w Karpaczu, przeznaczyć na zakup farby, można by nie tylko pomalować dworzec w tym mieście ale wyremontować również inne niszczejące obiekty – podreślają Adriana i Rafał.
Przypomnijmy, że stowarzyszenie pomalowało dworzec za pieniądze zarobione dzięki karpaczanom oraz turystom, którzy w ubiegłym roku odwiedzili miasto pod Śnieżką i skorzystali z przejazdów drezyną ręczną po części torowiska.