– Nareszcie mamy gdzie się przebrać – cieszą się piłkarze amatorzy. Od kilku lat systematycznie, co niedzielę, grają rekreacyjnie w piłkę na boisku w Pakoszowie. Na szatnię adoptowali opuszczony garaż. Jego stan pozostawiał wiele do życzenia: tynk osypywał się ze ścian a w dachu były takie dziury, że podczas deszczu lała się woda.
Większość prac wykonali sami. Sami też zrzucili się na remont. Pomogły poprzednie władze miasta. Materiały dała jedna z firm, a były burmistrz do pomocy przy remoncie skierował dwóch pracowników interwencyjnych.
Ale nowa władza doszukała się nieprawidłowości. Komisja rewizyjna, która przeprowadziła kontrolę „inwestycji” stwierdziła m.in., że nie było przetargu na wykonanie remontu i że w ogóle obiektu nie ma na mapach geodezyjnych.
– Załatwienie wszystkich formalności kosztowałoby kilka tysięcy złotych – mówi Artur Strzałkowski, jeden z mieszkańców. – Na to nas nie stać. Przecież robiliśmy wszystko po gospodarsku.
Korzystający z boiska nie mają wątpliwości: sprawa ma podtekst polityczny. W remont szatni zaangażowała się Arleta Ejnik, córka byłego burmistrza, opozycyjna radna w obecnej kadencji.
– Szatnia jest solą w oku władz miasta – mówi A. Ejnik. – Najważniejsze, że służy ludziom, którzy sami o nią dbają.