Dolny Śląsk: Podpalacz terroryzuje wieś
Aktualizacja: Poniedziałek, 13 lutego 2006, 15:20
Autor: Jelonka.com
– W kwietniu ktoś już podpalił tę samą oborę. Wtedy uratowaliśmy zabudowanie, teraz nie zdołaliśmy – mówi Henryk Łabarzewski.
W Lubiatowie nie ma cennych zabytków. Nie ma nawet dyskoteki, a siedziba parafii jest w sąsiedniej wsi. Większość mieszkańców to dawni pracownicy PGR-ów. Gospodarstw rolnych z prawdziwego zdarzenia jest raptem około 20. Było sennie, zwyczajnie. Ale zmieniło się. Trzy pożary w ciągu dwudziestu czterech godzin sprawiły, że 830 mieszkańców ogarnął strach.
Henryk Łabarzewski pracuje w Gospodarstwie Hodowlanym Uprawa. Mimo że od tragedii minął już tydzień, ciągle nie może się uspokoić. – Było dobrze po godzinie 22, gdy obudził mnie telefon z gospodarstwa. Przerażony stróż krzyczał do słuchawki, że pali się obora.
Potem strażacy ustalili, że sprawca podłożył ogień tuż przy głównej bramie do obory. Przyszło mu to łatwo, bo wokół leżała słoma. W oborze było ponad sto cieląt.
W akcji brało udział 12 jednostek straży pożarnej, w tym dwie z Legnicy. W sumie ponad 30 strażaków.
Pracownicy gospodarstwa niechętnie mówią o swoich podejrzeniach. Jeden z nich zwraca jednak uwagę, że w kwietniu ta sama obora już się paliła. – Wzmocnimy ochronę gospodarstwa – zapowiada Łabarzewski. – Będzie trzech stróży przez całą noc.
Sołtys Lubiatowa Czesław Czaplicki zachowuje urzędowy optymizm, zapewnia, że nie ma powodów do paniki. Twierdzi, że całodobowe patrole policji, która objęła wieś ochroną, wystarczą. Przyparty jednak do muru, przyznaje w końcu, że sam nie jest spokojny.
(Ludzie w Lubiatowie zastanawiają się, o co chodzi podpalaczowi, dlaczego właśnie ich prześladuje. Chcą sformować obywatelskie patrole, żeby ustrzec się przed kolejnym pożarem).