Dzień wcześniej w mieście pod Śnieżką odbyło się spotkanie przedsiębiorców, na którym uczestnicy zgodnie doszli do wniosku, że jeśli rząd nie zmieni decyzji dotyczącej ferii zimowych, to będzie dramat dla ich biznesów, ale też dla tysięcy pracowników i ich rodzin.
Brak zarobku w okresie świąteczno-noworocznym i dwutygodniowe ferie zamiast 6 tygodni to dla nas bankructwo - wyznała pani Aneta reprezentująca branżę narciarską. - My tak naprawdę zarabiamy do 3 miesięcy w roku i ten czas musi nam wystarczyć do następnego sezonu, to jedyny moment, żeby zarabiać pieniądze - dodała.
Chcemy pokazać naszym pracownikom, że jesteśmy z nimi - to oni tracą miejsca pracy. Idą święta, a my nie możemy naszym pracownikom powiedzieć, że to będą dobre święta. Chcemy, żeby mieli gdzie przychodzić do pracy - powiedziała Barbara Bronicka-Jaskólska z Artus Resort w Karpaczu. - Co mamy powiedzieć tym ludziom, którzy mają też rodziny - wesołych świąt? Za każdym pracownikiem jest rodzina, która musi przeżyć. Nie potrzebujemy pomocy od państwa, tylko niech dadzą nam pracować - dodał Sebastian Zipper z Artusa. - Już tamtego miesiąca nie mogliśmy wytrzymać i musieliśmy zwalniać pracowników. Straty od marca są tak ogromne, że nie dostaniemy takiej pomocy od państwa. Przez następne lata będziemy na minusie. Zatrudniamy 80 osób, to są bardzo dobrzy pracownicy i już 10 dostało wypowiedzenie, a następne osoby też będą musiały je dostawać. To jest najgorsze, bo wiemy, że to lojalni pracownicy, ale nie mamy pieniędzy, żeby im zapłacić - dodali właściciele hotelu.
Obraz dramatycznej sytuacji dopełnił jeden z młodych przedsiębiorców branży gastronomicznej, który nie mógł liczyć na pomoc z tzw. tarczy antykryzysowej.
Dokładnie rok temu - w połowie grudnia, otworzyłem ze wspólnikiem restaurację w Karpaczu. Oczywiście zaciągnęliśmy kredyty, zatrudniliśmy personel i w połowie marca zamknięto naszą restaurację. Nie dostaliśmy żadnej pomocy z państwa, ponieważ nasza restauracja działała za krótko, żeby porównać straty z ubiegłym rokiem. W wakacje odbiliśmy się na tyle, że spłaciliśmy długi zaciągnięte u naszych rodzin. Teraz kolejne zamknięcie, a to wiąże się z tym, że będziemy musieli ogłosić upadłość i zwolnić naszych pracowników - wyznał Tomasz Zawisza, który ma żal do rządu, bo w naszym regionie już reklamują się kurorty z Czech i Austrii. - Co mamy powiedzieć naszym pracownikom? Co mamy powiedzieć bankom, gdzie mamy zaciągnięte kredyty? - dodał T. Zawisza.
Uczestnicy apelują do rządzących, aby pozwolili im pracować w reżimie sanitarnym, bowiem już latem pokazali, że dbają o standardy i nie było skoku liczby zachorowań w naszym regionie w związku z otwarciem gospodarki.
Przedsiębiorcy potwierdzają słowa z niedawnej konferencji prasowej samorządowców, gdzie Radosław Jęcek mówił, że "Polska będzie frajerem Europy", gdyż ludzie wyjadą na zimowy wypoczynek do Czech, Austrii i innych krajów, które na ten czas się otworzą na turystów.