- Zabraliśmy je, skontaktowaliśmy się z weterynarzem, kupiliśmy kocie mleko i próbowaliśmy je nakarmić, ponieważ były głodne i bardzo "płakały". Trochę pojadły, a my próbowaliśmy szukać wśród znajomych i na facebooku kogoś, kto ma karmiącą kotkę z nadzieją, że może uda się je uratować – relacjonował pan Kamil.
- Popołudniowa akcja nie przyniosła jednak pozytywnego rezultatu, więc zdecydowaliśmy się zawieźć je do schroniska przy ul. Spółdzielczej. Na miejscu dowiedzieliśmy się, że rano w poniedziałek przyjedzie lekarz weterynarii uśpić te maleństwa. Poinformował nas także, że nie rozumie, dlaczego ludzie są tacy bezduszni, zwłaszcza, że oddanie takich zwierząt, a także w pewnych okresach ich sterylizacja NIC NIE KOSZTUJE! Zwierzęta przyjmowane są całkowicie za darmo, a mimo wszystko ludzie tak z nimi postępują - opowiadał.
- Wczoraj bardzo późnym wieczorem (w zasadzie już w nocy) udało nam się znaleźć ludzi, którzy są w stanie pomóc maluszkom. Kociaki są już bezpieczne, były u weterynarza, ale natychmiast potrzebują kociej mamy, aby miały jakieś szanse na przeżycie. Potrzebna jest natychmiast karmiąca kotka, choćby dla jednego malucha. Kto może pomóc, niech telefonuje pod numer 501 876 552 - apeluje.