Przed nami pierwsza tura wyborów prezydenckich. Czy sztab Roberta Biedronia optymalnie wykorzystał czas kampanii?
To była z pewnością trudna kampania wyborcza trwająca w czasie największego epidemicznego kryzysu od dziesięcioleci. Aktywności Robertowi Biedroniowi nie można odmówić. Nawet w momencie całkowitego lockdownu starał się być blisko ludzi. Byliśmy obecni w mediach społecznościowych, a Lewica przedstawiała rozsądne i odważne propozycje zmian w systemie ochrony zdrowia. W momencie, w którym było już przesądzone, że kryzys ekonomiczny będzie naturalną konsekwencją ograniczeń związanych z pandemią to właśnie Robert Biedroń występował do rządu z gotowymi projektami ustaw dotyczącymi ochrony miejsc pracy. W kryzysie, który pojawił się w zasadzie z dnia na dzień to nasz kandydat i członkowie lewicowej koalicji Wiosna, Razem i SLD wskazywali, że rząd zapomniał w ustawie o "Tarczy Antykryzysowej" o milionach polskich pracowników. Nie było żadnej pomocy dla tych, którzy pracowali na tak zwanych umowach śmieciowych. To te osoby przyjęły pierwszy cios, a wydaje się, że przyszłość gospodarcza, którą zafundował nam PiS wcale nie wróży dla nich i ich rodzin bezpieczeństwa ekonomicznego. Byliśmy świadkami radykalnych zmian, co do zwalniania pracowników, wysyłania ich na przymusowy urlop czy obniżenia pensji w czasie przestoju ekonomicznego. Robert Biedroń jako pierwszy powiedział głośno, że te zmiany mają tylko jeden kierunek zabezpieczają wąską grupę przedsiębiorców a nie dają gwarancji przetrwania pracownikom.
Gdy ograniczenia zostały w dużej mierze zniesione Robert Biedroń mógł wrócić do realizowania planu wyborczego w postaci spotkań z ludźmi. To właśnie w czasie ich trwania pokazał swoją siłę i propozycje programowe, których co trzeba podkreślić brakuje chociażby Rafałowi Trzaskowskiemu. Umówmy się, że papuga powtarzająca Konstytucja to trochę za mało.
Dlaczego wyborcy lewicy mieliby zagłosować na Roberta Biedronia, a nie np. na Waldemara Witkowskiego z Unii Pracy lub Rafała Trzaskowskiego z Koalicji Obywatelskiej?
Niektórzy chcą pozyskać elektorat lewicowy twierdząc, że ich program i poglądy są tożsame z wartościami lewicy. Dopiero po wyborach okazuje się, że obietnice były tylko marketingową wydmuszką, która miała przyciągnąć określoną grupę wyborców. Najlepszym przykładem jest Platforma Obywatelska. Ja sam jeszcze w wyborach samorządowych optowałem za poparciem kandydata Platformy na Prezydenta Jeleniej Góry. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że udzielenie przez Lewicę poparcia w wyborach samorządowych kandydatowi PO skończyło się rozczarowaniem i złamaniem umowy przez Platformę co do realizacji wspólnego programu dla miasta. Konsekwencje oczywiście poniosła tylko Lewica, która straciła aż czterech radnych w Radzie Miasta. Tym się właśnie kończy popieranie kandydatów innych organizacji politycznych przez elektorat lewicowy. Mówiąc inaczej elektorat lewicy, liberalna prawica bezczelnie rozgrywa tylko na potrzeby pozyskania władzy i zapomina o nim gdy już tą władze zdobędzie.
Lewica i Robert Biedroń mają stałe poglądy na sprawy światopoglądowe i gospodarcze. Nie zmieniamy ich ze względu na koniunkturę. Nie wyjdziemy jak Platforma Obywatelska i nie będziemy się tłumaczyć z niezrealizowanych obietnic bo już teraz składamy projekty ustaw, o których mówiliśmy jeszcze w czasie kampanii parlamentarnej. Chcemy zmian, które faktycznie będę urzeczywistniały zasadę sprawiedliwości społecznej. Robert Biedroń mówi wprost: Żyjemy w państwie, gdzie brakuje 1,5 mln mieszkań. Czas przestać udawać, że sektor prywatny coś w tej sprawie zmieni. Mamy miliony młodych ludzi, którzy albo są za bogaci na mieszkanie komunalne albo za biedni na kredyt hipoteczny. Robert Biedroń chce powołania państwowego dewelopera - czy to źle? Proszę zobaczyć, że większość osiedli w Polsce zostało wybudowanych wtedy, kiedy budowało je państwo. W Europie państwowy deweloper budujący mieszkania nie jest niczym nadzwyczajnym. Warto zapytać czyje kieszenie mamy chronić? Dla Roberta Biedronia i Lewicy odpowiedź jest prosta - czas chronić portfele Polek i Polaków, dla których posiadanie własnego mieszkania powinno być tak samo naturalne, jak możliwość oddania głosu w wolnych i demokratycznych wyborach.
Nikt tak głośno nie mówi o zlikwidowaniu umów śmieciowych. To patologia naszego rynku pracy. Dziwi nas, że mimo kryzysu, który pokazał słabość tego typu umów, rząd na ten temat milczy i milczą także pozostali kandydaci. Podobnie jest z minimalną emeryturą na poziomie 1600 zł. Mamy tysiące emerytów, którzy żyją za mniej niż 1000 zł miesięcznie i muszą wybierać między opłatami za czynsz, zakupem najpotrzebniejszych produktów a wykupieniem lekarstw ratujących życie. Robert Biedroń nie zgadza się na to byśmy w dyskusji używali argumentu, który pasuje polskim liberałom krzyczących w mediach, że każdy jest kowalem swojego losu. Wielu ludzi zwłaszcza w okresie przemian gospodarczych zgadzała się na takie warunki jakie proponował pracodawca. Wybór był prosty: albo robisz tak jak chce przedsiębiorca albo jesteś bezrobotnym. Wielu ludzi będąc przez lata w szarej strefie zatrudnienia odczuwa skutki niewydolności polskiego systemu. My do tej bierności państwa się przyzwyczailiśmy. Czas, więc na zmiany one są zwyczajnie konieczne. Jeśli będziemy się upierać, że system działa dobrze to będzie, to równoznaczne z podtrzymywaniem systemowej patologii, na co zgody być nie może.
= Jak Robert Biedroń chciałby realizować swój program wyborczy jako prezydent, skoro nadal w Sejmie większość ma Zjednoczona Prawica?
Nie wiem czy pamiętają państwo Aleksandra Kwaśniewskiego. To najlepiej oceniany prezydent w historii naszego kraju. Jego siłą było to, że potrafił i chciał rozmawiać z każdym rządem o realizacji swoich postulatów. Skuteczności Aleksandrowi Kwaśniewskiemu nie można odmówić. Podobnie jest w przypadku Roberta Biedronia. Jeśli lewicowy polityk mówi, że jest otwarty na współpracę i chce realizować program na rzecz polskiego społeczeństwa, to będzie go realizował. Robert Biedroń jest świetnie przygotowany do tej roli. Jestem przekonany, że rozmowy nawet z pisowskim rządem nad wprowadzeniem tych zmian, o których mówimy - odniosą pozytywny skutek. Cała sztuka polega na tym, by skupić się na sprawach naprawdę potrzebnych, a nie służalczości wobec organów partyjnych. Albo się jest głową państwa i reprezentuje się interesy wszystkich bez względu na poglądy polityczne, wyznawaną religię czy preferencje seksualne, albo jest się narzędziem do akceptacji psujących ustrój państwa ustaw.
Czy Waszym zdaniem publikacja sondaży steruje wynikami wyborów i należałoby ich zakazać? Obecnie sondaże wskazują, że Robert Biedroń nie przejdzie do drugiej tury - co wtedy? Na kogo lewicowi wyborcy powinni głosować?
W wolnym i demokratycznym kraju sondaże są pewną normą mierzenia poparcia politycznego i nastrojów społecznych. Jedni robią lepsze sondaże, drudzy nieco gorsze. Wszystko zależy od przyjętej metodologii. Czy Lewica martwi się sondażami Roberta Biedronia? Niekoniecznie. My wierzymy w Roberta. Proszę zobaczyć, że cała sztuka tkwi w mobilizacji elektoratu. Dzisiaj znowu rozbudzono nastroje walki między PiS i PO. Kolejne wybory kręcimy się wokół POPiS-u doskonale wiedząc, że obie partie zmarnowały lata na wzajemnych brutalnych walkach. Boję się, że dyskusja ucieka poza sferę programową, wizję polski przyszłości, ale skupia się na pozyskaniu władzy dla samej jej sprawowania. To jest przerażające, bo w debacie publicznej przestaje nas obchodzić to jak ten kraj ma wyglądać za kolejne 4, 10 czy 20 lat. My już dzisiaj stoimy przed wyzwaniami, o których nikt nie mówi. Parę tygodni temu w Bogatyni zorganizowałem spotkanie w sprawie petycji przeciwko zamknięciu elektrowni i kopalni Turów. Wśród górników i samorządowców jest świadomość konieczności przeprowadzenia transformacji energetycznej. Dzisiaj natomiast mieszkańcy powiatu zgorzeleckiego boją się, że zielona transformacja zostanie przeprowadzona z dnia na dzień, a Bogatynia i okolice staną się drugim Wałbrzychem. Lewica mówi tak dla transformacji energetycznej, która będzie odpowiedzialna i przemyślana. PiS i Platforma natomiast zostawiły tych ludzi w niepewności - nikt nie wie co stanie się z tymi miejscami pracy za 6 lat. To są wyzwania, o których nikt nie chce mówić w tej kampanii. Nie można natomiast podchodzić do trudnych tematów zamiatając je pod dywan. Trzeba zaproponować rozwiązania póki jest jeszcze czas. Boję się, że kontrkandydaci nie mają takiego podejścia do ważnych spraw społecznych.
/ Odpowiadając na Pana pytanie, co do drugiej tury wyborów. Na odpowiedź na to pytanie przyjdzie czas po 28 czerwca. Proszę mi wierzyć, że w przyszłą niedzielę mogą nas czekać jeszcze niespodzianki.
Dziękuję za rozmowę.
Z posłem Robertem Obazem rozmawiał Przemek Kaczałko.