Na Dolnym Śląsku wojskowe komendy uzupełnień poszukują już prawie 10 tysięcy młodych mężczyzn. To ci, którzy nie stawili się na komisji wojskowej, nie zgłosili nigdzie, że wyjeżdżają. Liczba znikających bez śladu poborowych rośnie lawinowo. W 2004 roku na liście było dwa tysiące nazwisk. Rok później poszukiwano 4 tysiące, w 2006 – 8 tysięcy poborowych – alarmuje Polska Gazeta Wrocławska w sobotnio–niedzielnym wydaniu.
Teraz sytuacja robi się jeszcze bardziej poważna po otwarciu granic i wejściu Polski do strefu Schengen. Mając do wyboru pracę w Irlandii lub kilka miesięcy w koszarach, młodzi mężczyźni nawet się nie wahają. I niestraszna im groźba odsiadki dwóch lat w więzieniu za uchylanie się od służby wojskowej.
W regionie jeleniogórskim WKU poszukuje około 1,5 tys. mężczyzn. Gazeta radzi, że sprawę można rozwiązać uczciwie. Wystarczy zgłosić się w urzędzie miasta i podać tymczasowy adres pobytu przed wyjazdem zagranicę. Wtedy urząd zawiadamia Wojskową Komendę Uzupełnień i wojskowi czekają na poborowego do jego powrotu.
– Jeśli poborowy nie zgłosił zmiany adresu, mogą czekać go kłopoty. Bowiem obowiązek odbycia służby wojskowej, która trwa 9 miesięcy, jest ważny do 50 roku życia – podkreśla Polska Gazeta Wrocławska. Sprawa ostatecznie może trafić do prokuratury.
Stresującą sytuację można za granicą przeczekać: od 2010 roku Polska ma mieć zawodową armię i wtedy do wojska pójdą tylko chętni.