Jedne z najpopularniejszych miejsc w stolicy Karkonoszy, gdzie można było w spokoju posiedzieć przy piwie i dobrej muzyce, zamieniają się w speluny, skąd zęby wynoszone są koszami, a interwencje policji to niemal codzienność.
– Jeszcze kilka lat temu były to lokale, do których chciało się przychodzić – mówi Paweł Miroński, jeden z byłych klientów pubu na obrzeżach starówki. – Świetna, studencka atmosfera przy kulturalnym piwku. Po zajęciach szło się z grupka znajomych trochę potańczyć, pobawić się. Dzisiaj strach tam wejść, bo można wyjść z kontuzją – dopowiada.
Fakty nie kłamią. Miesiąc temu w wyniku bójki przed Atrapą do szpitala trafił człowiek, który stracił oko. Przed dwoma tygodniami nastolatka przed jednym z pubów na obrzeżach starówki uderzono w głowę. Z raną ciętą trafił na szpitalne łóżko. Na tej samej dyskotece około dziesięciu uczestników imprezy wdało się w kolejną bójkę, w wyniku czego jednego z nich zabrała karetka do szpitala z pękniętą czaszką. Zresztą przykłady można mnożyć, bo do bójek dochodzi tu niemal za każdym razem.
Poszkodowani imprezowicze skarżą się jednak nie tylko na pijanych awanturników. Winnych upatrują również w ochronie oraz właścicielach lokali.
– Co z tego, że wewnątrz pubu jest monitoring? Kiedy dochodzi do awantury, jej uczestnicy wyrzucani są na zewnątrz. Tam wyrównują rachunki. Ochroniarzy już to w ogóle nie interesuje – opowiada siedemnastoletnia Ewelina z Jeleniej Góry. Jej chłopak dostał ostatnio w twarz od wyrostka o wyglądzie kulturysty. Za nic. Oddał mu.
– Zauważyli to ochroniarze i wyrzucili z lokalu Maćka i tego gnojka. Za nimi wyszli koledzy tego mięśniaka i skopali chłopaka. Nie miałam przy sobie komórki, więc chciałam zadzwonić na policję z telefonu z pubu, ale nie pozwolono mi. Na szczęście pomogli nam koledzy Maćka – opowiada dziewczyna.
To, co się dzieje w jeleniogórskich pubach, niepokoi policję i straż miejską, które poza stałymi patrolami prewencyjnymi, wzywane są często na interwencje. Ich liczba wzrosła.
– Pod Atrapą i Hainekenem nasi policjanci w roku ubiegłym interweniowali kilkanaście razy, w tym roku już co najmniej kilka. A mamy dopiero luty – mówi nadkom. Edyta Bagrowska, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.
Interwencje najczęściej dotyczyły zakłócania porządku, burd i bójek oraz aktów wandalizmu. W ramach akcji „dyskotekom tak, narkotykom nie” patrole dokonują teraz częstych kontroli ludzi stojących przed lokalami. Wiadomo jednak, że nie są oni w stanie wyeliminować wszystkich agresywnych zachowań często pijanych uczestników imprez.
Ale o większości bójek policja i straż miejska nie są informowane. Pijani awanturnicy wolą bowiem swoje spory załatwiać osobiście, a pozostali boją się zawiadamiać kogokolwiek.
– Jak ktoś wezwie policję czy straż miejską, to może już się tu nie pokazywać, bo dostanie oklep – usłyszeliśmy przed jednym z pubów. – To są sprawy tylko i wyłącznie tych, którzy biorą udział w bójkach. Jak komuś się to nie podoba to niech nie przychodzi. Albo niech się nie miesza – słyszymy „dobrą” radę.
Rzecz w tym, że niewielu się to podoba. A w stolicy Karkonoszy ze świeczką można szukać pubu, w którym wieczór spędzony z przyjaciółmi przed kuflem upłynąłby w miłej i spokojnej atmosferze. Albo są to szykowne lokale dla starszych, gdzie trzeba zapłacić fortunę, albo coraz bardziej obleśne knajpy, w których nieznane twarze są źle widziane.