Jeleniogórskie Stowarzyszenie Rodzin i Przyjaciół Dzieci z Zespołem Downa działa w naszym mieście już od dziesięciu lat, a jego członkowie spotykają się regularnie w siedzibie Osiedlowego Klubu „Orlik” przy ul. Wita Stwosza.
Ogromną radość dzieciom i ich opiekunom sprawił prezent, który wręczył prezydent Rotary Club Jelenia Góra Wiktor Marconi. Keyboard, instrumenty perkusyjne (bongosy, djembe) oraz sztalugi i palety malarskie od dawna były ich marzeniem.
Dzieci z niecierpliwością czekały na przybycie zaproszonych gości, których przywitały programem muzyczno-tanecznym i zaprosiły do wspólnej zabawy. Za dar dzieci podziękowały kwiatami i upominkami, po czym z zapałem zaczęły grać na instrumentach.
- Nasi członkowie: Zbigniew Ładziński (prezydent założyciel i członek honorowy), Wojciech Chadży i Krzysztof Błażejczyk pomagają Stowarzyszeniu Rodzin i Przyjaciół Dzieci z Zespołem Downa od lat, prywatnie, poza działalnością Rotary Club. Zakup tego sprzętu to była większa inwestycja, dlatego z chęcią podjęliśmy uchwałę o ustanowieniu tego projektu celem naszego balu charytatywnego. Cieszę się, że za mojej prezydentury udało się zarówno zorganizować bal, jak i zrealizować plan, czyli kupić instrumenty oraz wyposażenie do pracowni muzyczno-plastycznej – powiedział Wiktor Marconi.
Do Stowarzyszenia należy ok. 70 rodzin, z których spora część dzieci uczęszcza na zajęcia muzykoterapii. Prowadzone są one od 2006 roku przez dyplomowaną specjalistkę w tej dziedzinie Dorotę Królikowską. Zajęcia te są bardzo ważne dla dzieci z zespołem Downa, ponieważ ułatwiają przełamywanie barier wstydu, lęku i strachu, a także wspomagają leczenie różnych schorzeń.
Niestety, Stowarzyszenie ma do dyspozycji tylko jedną salę, która nie jest w stanie pomieścić dużej liczby osób. Nie ma możliwości prowadzenia równocześnie dwóch rodzajów warsztatów, ani przeprowadzić zajęć tanecznych, o których dzieci marzą.
- Bardzo chcielibyśmy, aby władze miasta przyznały nam większy lokal, w którym wszyscy byśmy się pomieścili, gdzie moglibyśmy organizować więcej warsztatów. Przykro nam, że od tylu lat słyszymy tylko obietnice. Wcześniej przyjeżdżały do nas rodziny nawet ze Złotoryi, ale dostały od swojego burmistrza duży lokal i mają się już gdzie spotykać – ubolewa nad sytuacją jedna z mam.