Jak trafiła pani do Angouleme?
LIDIA SACZUK: - W tym klubie gra moja koleżanka Anna Garwacka, która 5 lat temu przeniosła się do Francji z Montexu Lublin. Start miałam więc ułatwiony. Nakłoniła ona władze drużyny, aby na mnie postawiły. Dopilnowała także wszelkich formalności, abym mogła występować we Francji. Jestem jej za to niezmiernie wdzięczna. Na miejscu wspiera mnie też pochodzący z Wałbrzycha znajomy Jacek Kurzawiński. Przed wyjazdem do Francji był m.in. siatkarzem Chełmca Wałbrzych, Resovii Rzeszów i Gwardii Wrocław. Obecnie prowadzi tutejszą sekcję piłki siatkowej.
Trudno było pani rozstać się z Jelenią Górą?
- Z tym miastem wiązałam swoją przyszłość. Z Vitaralem zdobyłam dwa brązowe medale mistrzostw Polski, występowałam w europejskich pucharach i otrzymałam powołanie do reprezentacji Polski. Wiodło mi się także na studiach. Niestety później było już pod górkę. Doznałam kontuzji kolana i o sporcie musiałam zapomnieć na półtora roku. Gdy zaczynałam wracać do sił w klubie zaczęły się kłopoty finansowe. Chciałam pomóc drużynie, ale nie mogłam zgodzić się na warunki proponowane przez działaczy.
Tęskni pani za rodzinnym domem?
- Od Żor dzieli mnie ponad 2 tysiące kilometrów. Do rozłąki z rodziną zdążyłam się przyzwyczaić, bowiem już w wieku 16 lat musiałam przeprowadzić się do Gdańska. Na szczęście dzięki technice jestem z najbliższymi w stałym kontakcie. Praktycznie każdą wolną chwilę spędzam przed komputerem, bądź przy telefonie. We Francji jest ze mną mój narzeczony. Ma na imię Piotr i wie, jak w trudnych momentach podtrzymać mnie na duchu (śmiech).
Wolnego czasu nie macie zbyt wiele?
Jesteśmy pochłonięci obowiązkami. Często zdarza się, że treningi mam dwa razy dziennie. Mój narzeczony jest natomiast szermierzem. Szkoli młodzież i jednocześnie reprezentuje barwy tutejszego klubu (Piotr Kuzas ma w swoim dorobku 9 medali mistrzostw Polski juniorów, był też piąty w drużynie na mistrzostwach Europy, które w 2001 roku odbyły się na Węgrzech - dop. red.). Widzimy się dopiero wieczorem. Wówczas siadamy do książek i szlifujemy język francuski.
Nie było problemów z aklimatyzacją w nowym otoczeniu?
Wszyscy w stosunku do mnie są mili i otwarci. Zespół jest międzynarodowym towarzystwem. Trenerka pochodzi z Chorwacji, a w drużynie występują dwie Rumunki, a także reprezentantka Bułgarii i Wybrzeża Kości Słoniowej. Mimo tego z nowym środowiskiem szybko udało mi się znaleźć wspólny język.
O co walczycie w tym sezonie?
- Naszym celem jest utrzymanie. Przed rozgrywkami skład zmienił się w 90 procentach. W wyniku braku zgrania początek miałyśmy ciężki. Z meczu na mecz jest jednak coraz lepiej. Wygrałyśmy m.in. z wicemistrzem kraju. Zanotowałyśmy też remis z trzecim zespołem w tabeli.
A jak z pani formą?
- Po kontuzji miałam duże zaległości. Teraz, kiedy już wszystko nadrobiłam, zdobyłam zaufanie trenerki i od kilku spotkań występuję na parkiecie przez pełne 60 minut. Z postawy w obronie mam powody do zadowolenia. Gorzej idzie w ataku i nad strzelaniem bramek muszę cały czas pracować.
Ciężko się gra we Francji?
- Jestem ambitna i wysoko zawieszam sobie poprzeczkę. Liga francuska jest mocniejsza od polskiej i wierzę, że przez dobrą postawę w klubie zostanę zauważona przez selekcjonera kadry narodowej. Gra z orzełkiem na piersi jest moim marzeniem.
Obserwuje pani poczynania Vitaralu?
- Mam stały kontakt z Martą Oreszczuk i wiem, co się dzieje w klubie. Mimo złej sytuacji wierzę, że dziewczyny utrzymają się w ekstraklasie. Chciałabym w przyszłości wrócić do Jeleniej Góry i z Vitaralem ponownie powalczyć o medale.
Czego można pani życzyć?
- Zdrowia i jeszcze raz zdrowia. Jeśli ono dopisze, będę mogła nadal się rozwijać.
Lidia Saczuk
Urodzona:18 stycznia 1982 roku w Żorach. Wzrost: 176 cm. Waga: 68 kg. Pozycja: rozgrywająca. Kluby: Pogoń Żory, AZS Gdańsk, Vitaral Jelenia Góra, SC Angouleme.