Saperzy w woj. dolnośląskim każdego dnia biorą udział w akcjach związanych z usuwaniem niewybuchów. Do tego niezbędny jest im specjalistyczny sprzęt. O tym w rozmowie mówi st. chor. sztab. Radosław Mazur, dowódca patrolu saperskiego z 23. Śląskiego Pułku Artylerii z Bolesławca.
Jakim sprzętem dysponuje 23. Ślaski Pułk Artylerii z Bolesławca?
Obecnie patrol posiada trzy pojazdy, na nich znajdują się pancerne pojemniki do transportu niewybuchów i niewypałów. Mamy także wykrywacze min, hełmy, kamizelki przeciwodłamkowe, kombinezony przeciwwybuchowe.
Czy jest taki sprzęt, którego wam brakuje?
Jedyne czego brakuje wojskowym „do walki” z niewybuchami to duży robot saperski.
Powiedzmy czytelnikom, co to dokładnie jest.
To są roboty zdalnie sterowane, które mogą wyręczyć sapera, dzięki czemu nie musi on sam przenosić niewybuchu. Niestety Wojsko Polskie nie zakupiło jeszcze takich dużych robotów. Mamy tylko małe roboty, ale wojskowe pociski są za duże i te roboty, które mamy nie dałyby sobie z nimi rady.
Ile taki robot kosztuje?
Robot, na jakim zależy saperom z Bolesławca od polskiego producenta kosztuje około 2 mln zł.
Z pewnością byłby pomocny w Waszej pracy. Takie saperskie akcje w naszym regionie nie zdarzają się w końcu sporadycznie.
Nasi saperzy działają na terenie 8 powiatów w woj. dolnośląskim, a do akcji wyjeżdżają codziennie. Mieszkańcy niebezpieczne przedmioty znajdują m.in. w ogródkach, na budowach, na polu czy w lesie – na Dolnym Śląsku szanse na znalezienie niewybuchu z czasów wojny są bardzo duże. Od wiosny do jesieni nasz patrol zgłoszenia o znalezieniu niewybuchów otrzymuje codziennie. Akcji, w których zagrożone jest życie mieszkańców, ale także saperów, którzy bezpośrednio działają z niebezpiecznymi znaleziskami, jest niezliczona ilość.
Niektóre z akcji z pewnością na zawsze zapadają wam w pamięć.
Pamiętam akcję w Lubaniu, gdzie została znaleziona w mieście 100-kilogramowa bomba lotnicza produkcji niemieckiej. Był to niewybuch bomby. Ona została znaleziona na budowie, na terenie Ośrodka Szkoleń Specjalistycznych Straży Granicznej. Udało nam się ją wypalić specjalistycznymi technikami, przy pomocy systemu deflagracji, czyli wypalenia materiału wybuchowego. Wcześniej musieliśmy się jednak napracować, by była gwarancja bezpieczeństwa w sytuacji wybuchu. Nasza akcja trwała aż 10 dni.
600 ton piasku
Przypomnijmy, że niewybuch odkryty został 27 listopada 2020 roku podczas prowadzenia prac ziemnych, związanych z inwestycją budowlaną na terenie Ośrodka Szkoleń Specjalistycznych Straży Granicznej (OSS SG). Patrol saperski z Bolesławca rozpoznał znalezisko jako niewybuch stukilogramowej bomby lotniczej. Bomba posiadała dwa różnego typu zapalniki w części przedniej i tylnej. Wstępnie uznano wówczas że strefa niebezpieczna wynosi 1000 m i wymaga ewakuacji blisko 12 000 osób. Później tą strefę zmniejszono do 300 m i wybudowano specjalną wielką osłonę (użyto m.in. 600 ton piasku). Podczas blisko dwutygodniowej budowy pracowało aż 25 żołnierzy.
Finalnie akcja zakończyła się sukcesem, a niewybuch został skutecznie zneutralizowany.
Z kolei o ubiegłotygodniowej akcji w Szklarskiej Porębie można poczytać TUTAJ