Wbrew niektórym opiniom opłata pobierana od mieszkańców Jeleniej Góry za odbiór i zagospodarowanie odpadów nie może zasilać budżetu miasta – wszystkie te pieniądze MUSZĄ być przeznaczone na zagospodarowanie odpadów, a także likwidację „dzikich wysypisk” i działania ściśle związane z utylizacją odpadów, edukację ekologiczną, zakup pojemników i worków, itp.
Skoro wiadomo, że rosną koszty, trzeba odpowiedzieć na pytanie: jakie i dlaczego?
Najlepiej i najuczciwiej operować faktami i liczbami
Porównajmy
W roku 2013 Jelenia Góra za opakowania z tworzyw sztucznych otrzymywaliśmy 350 zł/tonę sprzedawanych wówczas „plastików”
W roku 2020 Jelenia Góra za opakowania z tworzyw sztucznych musiała DOPŁACAĆ 450 zł/tonę.
Różnica – 800 zł na 1 tonie odpadów na niekorzyść Mieszkańców
Za sprzedaży opakowań z papieru i tektury w roku 2013 Jelenia Góra otrzymywała 250 zł/tonę
Za opakowania z papieru i tektury w roku 2020 Jelenia Góra MUSIAŁA DOPŁACAĆ 150 zł/tonę
Różnica – 400 zł na 1 tonie
Za opakowania ze szkła w roku 2013 Jelenia Góra otrzymywała 62 zł/tonę
Za opakowania ze szkła w roku 2020 Jelenia Góra otrzymuje 1 zł/tonę
Różnica – 61 zł na 1 tonie
A inne składniki rosnących kosztów?
Tzw. opłata marszałkowska za tonę (Mg) odpadów deponowanych na składowiskach tylko w ciągu ostatnich kilku lat wzrosła, przykładowo za tzw. balast z 74,26 zł do 276,10 zł za 1 tonę odpadów, to znaczy – prawie 400%.
To są prawdziwe źródła wzrostów cen, przy czym żadna z tych kwot nie jest w najmniejszym stopniu zależna od samorządu lokalnego, który nie ma żadnego wpływu na ich wysokość i tempo wzrostu.
Krytycy gospodarki odpadami podnoszą argumenty, że te wzrosty cen dotyczą wszystkich samorządów, a w niektórych miastach w Polsce ceny są jednak niższe.
Owszem – musimy się jednak porównywać do miejscowości z naszego regionu, jak choćby Legnica, ale także brać pod uwagę wszystkie – pozornie drobne składniki kosztów.
Jak słusznie w latach 2012/2013 podnosił ówczesny zastępca prezydenta Jeleniej Góry, Hubert Papaj uzasadniając wtedy przyczyny wzrostu cen: „(1) w Legnicy ceny były niższe, jednak tam mieszkańcy musieli sobie sami kupić pojemniki na odpady, w Jeleniej Górze kupowało je MPGK (2) w Legnicy odległość od składowiska wynosi ok. 6,5 km, w przypadku Jeleniej Góry – 19 km do najbliższego, a gdybyśmy wybrali Lubawkę – 40 km w jedną stronę, (3) w Legnicy samochody odbierające odpadki poruszają się w granicach miasta mającego powierzchnię ok. 56 km kwadr., Jelenia Góra – to obszar 109 km kwadr., (4) gęstość zaludnienia w Jeleniej Górze (wówczas, a i teraz różnice są podobne) wynosiła w Legnicy 1700 osób na 1 km kwadr., w Jeleniej Górze – ok. 780 osób, co oznacza, że skupiska ludzi są mniejsze, więc i przejazdy samochodów dłuższe.
Czynników, które wpływają na wysokość opłat zresztą dużo więcej, jak choćby i ten, że w Legnicy system zatrudnienia przewidywał na umowach – zleceniach bądź samo zatrudnieniu przeważającą grupę pracowników odpowiednika naszego MPGK. W Jeleniej Górze nie dopuszczaliśmy w interesie pracowników, ale także mieszkańców do poszerzania skali tzw. umów śmieciowych o pracę”.
Możemy argumentować dalej i wskazywać inne elementy rosnących kosztów
- W wielu częstotliwość wywozu odpadów jest mniejsza, a więc i koszty niższe. Tam, w okresie upalnego lata (czerwiec/lipiec) odpady wywozi się ok. 13 razy, w Jeleniej Górze – przeciętnie – 19 razy. Wynika to głównie z presji Jeleniogórzan, którzy – co zrozumiałe – życzą sobie, by w boksach i w ich pobliżu dało się oddychać bez uciążliwych zapachów. Częstotliwość kursów aut wywożących odpady jest jedną z głównych przyczyn kosztów, bo choćby w wielu miejscowościach odpady wielkogabarytowe odbierane są raz, czy dwa razy do roku, w zdecydowanej większości dużych miast – raz na pół roku. W Jeleniej Górze – raz w miesiącu, a i tak wielu mieszkańców bloków na osiedlach narzeka, że wystawione nieopodal boksów stare tapczany i szafy szpecą wygląd osiedla. W dużych osiedlach Jeleniej Góry (np. Zabobrze), gdzie zagęszczenie liczby ludzi jest spore odpady zmieszane odbierane są nawet codziennie. W niewielkich wioskach – raz na miesiąc, w określone dni, co wpływa na obniżenie kosztów w gminie. Tym bardziej, że w małych miejscowościach odpady „bio” najczęściej są kompostowane w miejscu wytworzenia. W osiedlu Zabobrze, Orle, czy tp. ,jest to nie do pomyślenia.
Zadziwiające jest, że Rząd RP i Parlament nie regulują sprawy możliwości odpłatnego zwrotu opakowań na przykład z tworzyw sztucznych. W wielu krajach opróżnione butelki po wodzie mineralnej, sokach i napojach można oddawać w sklepach przy kolejnych zakupach. W Polsce „to się nie opłaca”! Komu się nie opłaca? Producentom tych napojów, bo to na nich spadłby obowiązek utylizacji użytych butelek „pet”, czy innych. Lobbyści firm produkujących wody i napoje hamują prace, wpływają na polityków obozu rządzącego, na posłów koalicji rządowej, by taka opłata nie została wdrożona, bo to zwiększyłoby koszty firm. A konsekwencje tego zaniechania ponosi samorząd, w ostateczności – mieszkańcy.
Rząd RP nie wspiera działań związanych z porządkowaniem składowisk, unowocześnianiem instalacji do przeróbki odpadów, ale… Ten sam Rząd zgodził się, by choćby w okolicach Rębiszowa, tuż obok Jeleniej Góry, a w bezpośrednim sąsiedztwie uzdrowiska Świeradów-Zdrój niemieckie firmy składowały ponad 40 tys. ton odpadów, jakich Niemcy nie chcą mieć u siebie. Pytanie: komu i dlaczego się to opłaca ? – wciąż czeka na odpowiedź.
Jeśli nawet ta ostatnia sprawa nie ma bezpośredniego wpływu na koszty gospodarowania odpadami komunalnymi w Jeleniej Górze jednak rodzi pytanie: dlaczego pieniądze uzyskane z tej transakcji (jeśli są uzyskiwane) nie są wykorzystywane na inwestycje służące budowie instalacji regionalnych w rejonie Jeleniej Góry. Co zrobili rządzący, by wpłynąć na ten stan rzeczy? Czy sprzeciwili się temu „importowi”, a jeśli nie – w jaki sposób zabiegali, by pieniądze pomogły regionowi w opanowaniu galopady cen w gospodarce odpadami? Co zrobili w Parlamencie posłowie i senatorowie Ziemi Jeleniogórskiej w tej samej sprawie, którzy wylewają krokodyle łzy, ubolewając – ale nie kryjąc przy tym szyderstwa – nad losem mieszkańców – także swoich wyborców.
Rząd polski stara się nie widzieć problemów, które właśnie powstają i będą miały istotny wpływ na kolejne wzrosty kosztów zagospodarowania odpadów, a wynikają z epidemii.
To dziesiątki ton maseczek jedno- i wielorazowych, rękawiczek jednorazowych, wszechobecnych nie tylko w szpitalach, ale też w handlu, czy w biurach. Wszystkie będą wymagały utylizacji. To powstająca już w dużym tempie góra odpadów sanitarnych – dziesiątki milionów jednorazowych strzykawek, używanych do szczepień. Nie ma żadnej informacji, jak będziemy sobie z tym radzili.
Handel w okresie epidemii przeniósł się do Internetu, a na rynku pojawiły się setki ton kartonów i folii – opakowań paczek rozwożonych przez kurierów. Gastronomia zintensyfikowała w zamknięciu sprzedaż „na wynos”, a dodając to do rosnącej mody „diet pudełkowych” – oznacza w praktyce kolejne tony plastiku.
Skutki lockdawn’u – to m.in. remonty mieszkań i wymiana mebli. I kolejne dziesiątki ton odpadów gabarytowych, gruzu i zużytych mebli, które trzeba poddać utylizacji.
Są i kolejne pytania: dlaczego przepisy wdrażane w ostatnim czasie przez polski Rząd spowodowały, że makulatura tekturowa, która przez ponad 70 lat od zakończenia II wojny światowej była cennym surowcem wtórnym, dziś jest śmieciem, którego w żadnym skupie jeleniogórskim nie chcą przyjąć za żadne pieniądze? A przecież makulatura jest wartościowym uzupełnieniem surowców do produkcji papieru. Ale dziś koalicja rządowa wdrożyła przepisy, że firmom produkującym papier i tekturę bardziej opłaca się ściągać makulaturę (w różnej postaci) z zagranicy, niż wykorzystywać krajową. I tym sposobem jeleniogórskie MPGK, zbierając kartony, musi dopłacać – z pieniędzy mieszkańców – 150 zł za tonę makulatury, jeśli oddaje ją na składowisko odpadów, a kupujemy TAKĄ SAMĄ makulaturę z zagranicy.
Samorząd Jeleniej Góry potrafi klarownie wskazać przyczyny wzrostu cen za gospodarowanie odpadami, byłoby dobrze, gdyby przedstawiciele władz kraju – w tym Parlamentu – też potrafili odpowiedzieć, co zrobili i co zrobią, by mieszkańcy mogli mieć do nich w tej sprawie zaufanie.