Niemal wszystkie odpowiedzi na naszą dzisiejszą zagadkę były poprawne. Czytelnikom przypomniały się słodko-gorzkie czasy, kiedy słodycze były towarem deficytowym. Ale jak już się je dostało, w gębie robiło się niebo, a dzisiejsze powszechnie dostępne łakocie wydają się marnymi podróbkami tamtych galaretek, mieszanek, czekoladek i bloków….
Zdjęcie pokazuje sklep, który mieścił się przy ulicy Konopnickiej. Obiekt westchnień wielu osób, szczególnie dzieci, które spędzały godziny przed wystawą, lękając się wejść do środka. Nieopodal była knajpa "Karaś", zwana w niektórych kręgach "Instytutem Morskim". Prawie naprzeciwko był przez długie lata sklep sportowy. Pierwsze "biedronki" albo inaczej zwane "telewizyje" (piłki do nogi) kupowane tam były na pierwszą komunię!Kto dzisiaj kupuje piłkę na komunię?! – pisze do nas Internauta o tajemniczym nicku Mannitou.
Ola Kucab napisała: To jest oczywiście ul. M. Konopnickiej w Jeleniej Górze z wiodącym wówczas sklepem Wedla i jego przemiłą obsługą. Ten sklep kojarzy mi się od dzieciństwa aż po lata współczesne, pamiętam ostatnią załogę tego sklepu z panią Anią, jego ostatnia kierowniczką i ten żal w oku i zawód gdy już była wiadomość o jego likwidacji. Czyżby samo centrum Jeleniej Góry to tylko banki? To ma być wizytówka naszego miasta? Aż łezka w oku się kręci.........szkoda tego co ładne i dobre a w banku nie kupimy już czekoladek.:-)
Ulubiony sklep wszystkie dzieci w tamtych czasach, kiedy nie było tak wielkiej rozmaitości słodyczy jak dzisiaj. Pamiętam ten sklep od dziecka, w czasach, kiedy cukierki na wagę pakowane były w papierek zawijany w rożek... A w Wigilię, od znajomego moich rodziców, dostawałam olbrzymi "róg obfitości" z różnymi słodkościami właśnie kupionymi w tym sklepie. Smakowały wtedy inaczej niż teraz, wiadomo dlaczego... – czytamy w liście pani Barbary Polek
– Już dawno nie ma tego sklepu, przed likwidacją,jeszcze przez jakiś czas, jeśli dobrze pamiętam - był przeniesiony na ul.1 Maja, za kościołem garnizonowym. Przez wiele lat pracowały tam te same panie. Pod koniec jego funkcjonowania, przy ul.Konopnickiej, można było tam zamówić bardzo ładnie, dekoracyjnie opakowane, słodkie upominki z różnymi wyrobami Wedla. Brakuje mi tego sklepu...Nie pamiętam, ale pewnie nie ma go już z 8-10 lat – pisze pani Barbara.
Na konkursowej fotografii widnieje witryna firmowego sklepu cukierniczego
zakładów cukierniczych im. 22 Lipca (dawny "Wedel") w Warszawie, który
jeszcze w latach 70 ubiegłego wieku. mieścił się przy ul. M. Konopnickiej w Jeleniej Górze. Można tam było nabyć miedzy innymi "mieszankę wedlowską" a także przepyszne "ptasie mleczko" – pozdrawia nas Zdzisław Utnik .
Dla takiego łasucha to żaden problem. Pamietam ten sklep pod nazwą już E. Wedel. Sklep znajdował się na ulicy Konopnickiej. Pamiętam zapach czekolady i mielonej kawy. To zapach dzieciństwa. Miło cofnąć się o 30 lat – napisała Iwona Jamrożak.
No oczywiście ul. M. Konopnickiej. Do tego sklepu chodziłem z moją mamą lat temu hoo! hoo!, a może i więcej. Najbardziej smakował mi torcik czekoladowy (torcik - okrągły wafel oblany czekoladą z logo firmy) i cukierki czekoladowe - Bajeczne. Super! Pozdrawiam! – czytamy w odpowiedzi Krzysztofa Karpa, jeleniogórzanin od urodzenia.
Miłą niespodziankę zrobiliście mi tym zdjęciem. To oczywiście sklep Wedla na ulicy Konopnickiej - "Wedla" a nie "Wyrobów 22 Lipca", bo tylko tak można było przemycić nazwę tej przedwojennej firmy. To tam jako bardzo nieletnie dziecię przybiegałam po religii, żeby chłonąć zapachy świeżo zmielonej kawy i przyrzec sobie, że jak tylko dorosnę to napiję się kawy!!! Tak, tak kiedyś (wcale nie tak dawno ;)) dzieci miały określone granice co jest dozwolone, a co nie :) PS - kawa jest moją słabością do dzisiaj :) – napisała pani Elżbieta.
Cytować moglibyśmy bardzo długo. Ale oddajmy „głos” laureatce. –
Najsłodszy, jak dotąd, temat waszej fotozagadki to sklep wyrobów cukierniczych na ulicy Konopnickiej! Ślinka jeszcze cieknie na widok tego szyldu! W latach 60-tych , wracając ze szkoły, obowiązkowo trzeba było przejść koło tego sklepu i zakosztować zapach czekolady. Z zakupami było gorzej.Każdy grosik zaoszczędzony był mierzony grubością bloku wielokolorowej galaretki. Jak dużo jej będzie? Był nawet rytuał jedzenia jej. Każda warstwa, po kolei, jednak biała masa, oddzielająca smaki, była najlepsza! Moim marzeniem była możliwość kupna całego bloku!!!! Nawet nie wiem ile kosztował cały blok, musiała to być suma powyżej mojej wyobraźni. Te porcje, opakowane w celofan, już nie były takie dobre...Marzyłam sobie, że jak będę bogata, to moje pierwsze zakupy zrobię w tym sklepie. Pierwszą stażową pensję jednak zostawiłam w Peweksie – napisała Donna Jur, którą zapraszamy po odbiór nagrody, paczki od wydawnictwa „Plan” do naszej redakcji, ul. Curie-Skłodowskiej 13/2 w godz. 12 – 16.
Państwu serdecznie dziękujemy za wyjątkowo liczny udział w konkursie i zapraszamy za tydzień!