Natura pięknie uwalnia ludzką duszę z napięć emocjonalnych, oczyszcza umysł, rozświetlając zakamarki rozumu. Oto wędrując gdziekolwiek, myśl ludzka doznaje przyspieszenia w reflektowaniu rzeczywistości, pomagając człowiekowi znaleźć oodpowiedzi na wiele pytań. W czym góry są inne od pozostałych plenerów?
Jeśli się nie pójdzie w góry, pytanie pozostanie bez odpowiedzi. Urodzeni w górach inaczej stąpają po ziemi, mają innych dystans do wszystkich spraw tego świata i do ludzi. Góry są ich piaskownicą, uliczką, pierwszymi krokami w nauce chodzenia.
Wypastowana posadzka to zupełnie inny grunt pod nogami, niż ścieżka górska. Inny oddech, inny rodzaj i wielkość wysiłku wkładanego do osiągnięcia celu, przykładowo, by pójść do sklepu. Inaczej się idzie po równinach i zakolach łąk i lasów, gdzie teren jest płaski. Inaczej, gdy w drodze do szkoły dziecko pokonuje skałki, góry, różnice wysokości oraz różnice w poziomie tlenu zawartego w powietrzu. A do szkoły dojść trzeba.
Pamiętam, jak dzieci Państwa Siemaszków, prowadzących dziesiątki lat Schronisko Samotnia w Karkonoszach, musiały każdego dnia zimą zjeżdżać na nartach do Karpacza, do szkoły. I zjeżdżały.
Film: Jarson Gitarson/Karkonoskie Szlaki/Facebook
Jeśli dzieci miały szczęście, to gazik GOPR je zabierał ze szlaku i wiózł albo w dół do szkoły albo w górę do domu, czyli na Samotnię.
Gdy zaś ja sama pracowałam w Schronisku Strzecha Akademicka, szybko poprzestawiały się we mnie wszystkie opcje GPS w głowie oraz lokacji i sił, gdy prułam ze Strzechy do Karpacza do sklepu po to, czego w schronisku nie było dla dziecka. Znam śnieżyce w Karkonoszach takie, gdzie nie widać było zupełnie nic na pół kroku, a do domu, czyli na Strzechę wrócić trzeba było, bo dziecko małe…
Jakoś organizm dawał sobie radę i nie wybrzydzał, gdy z zakupami dzień w dzień gnałam z Karpacza w górę, do Strzechy bijąc rekord czasowy na tę trasę, by się wspiąć.
Gdy miałam szczęście, to i mnie gazik GOPR podrzucił gdzie trzeba, i tak upływała młodość, dzieciństwo w cieniu moich Karkonoszy i mojej Śnieżki, którą nazywam Mama.
Trudno zatem dzieci gór namówić na wycieczkę w góry. Ludzie przywykli do obecności wielkich masywów skał i kamienia, nie wiedzą czym góry różnią się od innych planerów. To nie jest leżakowanie z drinkiem greckim na Lazurowym Wybrzeżu.
Gdy po wielu latach od mego wyjazdu z Karkonoszy na płaskowyże mazowieckie, porośnięte rachityczną sosenką wróciłam w Karkonosze, to jakbym się wybudziła ze śpiączki farmakologicznej.
Film: Kamil Kaliniak @mountains__man
Wyszłam za dom i już szłam w góry, na przestrzał. Dzień wczesnym rankiem był ciepły, zatem szłam w górę wolnym krokiem, stopniowo, od Wangu, z myślą, że w każdej chwili zawrócę, gdy się zmęczę. I z takim wyposażeniem mentalnym, obeszłam Świątynię Wang i cały teren, na którym jest położona, cmentarzyk, weszłam do wewnątrz i spotkałam tam siebie, małą dziewczynkę z warkoczykami, która uczestniczyła wraz ze swoją mamą w nabożeństwie ewangelickim.
Tak znalazłam się nie wiem kiedy na Samotni, by porozmawiać z Panią Siemaszkową i wreszcie wyszłam na osotatnią prostą wiodącą pod Śnieżkę. Było upalnie. Szłam nie myśląc o szlakach czy turystyce, szłam po swoim podwórku, po swojej piaskownicy, tak, jakbym wracała po długiej nieobecności do domu.
Do swojego powietrza ze zbrakowaną ilością tlenu, do przyspieszonego oddechu, do tej odległości od słońca a nie innej. Im byłam bliżej Śnieżki, tym mocniej waliło moje serce. Jak się okazało nie z powodu wędrówki lecz z wrażenia i przeżycia spotkania tej wielkiej masy granitu twarzą w twarz.
Wrażeniem odbioru po tylu latach nieobecności magii gór. Gdy mijałam ostatnie zakole, wybuchnęła widokiem Śnieżka.
Dusza zapłakała
Bo to nie obrazek czy pocztówka. To nagła bliskość potęgi Natury. Śnieżka mówiła do mnie, uwięziona masywem z kamienia, wołała, wyciągnęła ramiona, chciała przytulić.
Doznałam swoistego wstrząsu, szłam w jej kierunku, nie wiem kiedy weszłam na szczyt, mając na grzbiecie siódmy krzyżyk, kiedy ze zeszłam Doliną Białego Jaru do Karpacza i nawet nie wiedziałam, że zrobiłam tego dnia Pętlę Karkonoską. O tym się dowiedziałam z lektury mapy wiszącej na przystanku autobusowym.
To było obcowanie z potęgą formy wypiętrzonego masywu gór, z sobą w kontekście wielkości góry, jako marnością, to był szlak, na którym spotkać można własną, dawno zagubioną pokorę ducha.
Wyjście w góry nie zawsze mówi jak to się może skończyć, szczególnie dla ludzkiej pychy pokonywania, łojenia, zdobywania, kolekcjonowania szczytów ośmiotysięcznych itp. Góra wie, kto idzie jej drogą, kto jak spożywa jej wodę ze strumienia, góra wie, kiedy ktoś z niej kpi, jej kosztem chce się rozerwać, zabawić, zostawić na jej ciele i w jej żyłach potoku swoje brudy, śmieci, chaos. Takie traktowanie siebie wzajemne człowieka i gór, jakby one były żywym i myślącym organizmem, czującą Istotą Planety Ziemia znają tylko ludzie urodzeni i żyjący w Górach Wysokich, w Himalajach i Karakorum.
Tam Góry są traktowane przez Tubylców, jak Świętość nietykalna, nawet wtedy, gdy pochłonięte jest ludzkie istnienie. Wspinacze wysokogórscy wiele lat uczyli się takiego czucia potęgi gór, takiego rozumienia i traktowania Himalajów w zapasach ze szczytami tych gór. Nie zawsze człowiek wygrywa ten pojedynek. Góra wie, kiedy zuchwałość i deptanie biorą w człowieku władzę nad umysłem i sercem, i wie, jak postąpi wobec takiego uzurpatora.
Film: Piotr Zamerski/Karkonoskie Szlaki/Facebook
Z górą, nawet tak niepozornie łatwą, jak Śnieżka, trzeba uważać, i to nie mniej ostrożnie, niż w Alpach czy Himalajach. Wszystkie góry są takie same w swoim prawie Natury bycia pasmem gór wyższych czy niższych, bogatszych w formie lub mniej atrakcyjnych. Prawo jest to samo, góry stanowią dla człowieka odpowiedź o niego samego, kim jest. Góra to powie. Są dla istoty ludzkiej pod każdym względem rozwojowym. Obdarzają pięknem tak wysokim, iż stają się natchnieniem artystów. Góry to scena teatralna, to wernisaż malarski i rzeźby, to Pieśń nad Pieśniami, dźwięk, symfonia z uwerturą oraz symfonia barwy i kolorytów.
Góra nie oferuje monotonii. Każdego dnia zmienia swoje oblicze, od groźnego, zimnego i lodowatego, po fenomenalny wizerunek fotograficzny, ciepło i śmiech, jakby góra łaskotała pię ty wędrowca. Kto nie wie i górze, z którą idzie się spotkać nic o jej duszy, lepiej nie zostanie w domu, w kapciach z gazetą i pilotem w dłoni.
To na Górze - Mojżesz otrzymał dwie Kamienne Tablice, Kosmicznego Prawa dla ludzkości, jak żyć, by Planeta się nie wyludniła, nie spłonęła w nienawiści i wojnach, nie głodowała z powodu złodziei, brudnych sumień i serc wyzutych z sumienia. Góry są największym parlamentem ustawodawstwa na Ziemi, gdzie kłamca nie przetrwa. Nie można oszukać góry w żaden sposób, bo to jest tak naprawdę oszustwo wobec siebie i swojego życia. Oszukana lina na zboczu góry, to wydanie wyroku na siebie i innych, gdy będzie ona jedyną drogą powrotu do domu.
Takie są też Karkonosze i Śnieżka...
(IN)