59-letni mieszkaniec Świętoszowa, Ryszard Sz., o ksywce „Spirytusik” feralnego dnia wracał z lasu z grzybów. Po drodze do domu spotkał swoich kolegów mieszkających na tej samej ulicy. Janusza S., na którego wszyscy mówili Adam, Mirosława J. oraz Ryśka.
Wspólnie kupili kilka butelek wódki i przenieśli się do Mirosława J. Tam libacja zaczęła się po godzinie 16.00. Przy kolejnych kieliszkach mężczyźni rozmawiali o starych dobrych czasach, o pracy i innych sprawach. W pewnym momencie Mirek źle się poczuł i poszedł do pokoju spać.
W tym czasie Ryszard z Januszem pozostali w kuchni. Kiedy Janusz S. powiedział Ryszardowi Sz. o planach wyjazdu do pracy na budowie do Krakowa, ten zażądał oddania mu trzystu złotych oraz spirytusu, które pożyczył mu trzy lata wcześniej.
Wtedy Janusz S. zaproponował oddanie mu w depozyt swojego zegarka. Co było dalej? Prawdopodobnie Ryszard Sz. nie zgodził się na takie rozwiązanie i zaczęła się między nimi kłótnia a następnie szarpanina. Sprawca twierdzi jednak, że awantura zaczęła się jednak dopiero wtedy, kiedy Janusz S. zaczął przechwalać się wizytą w Czechach i Turcji, pokazywać mu chwyty „łamania rąk” i uderzył go w twarz.
W pewnym momencie Ryszard Sz. wyciągnął z prawej kieszeni nóż i ośmiokrotnie ugodził Janusza J. w szyję, klatkę piersiową, plecy i pośladki. W sumie zadał mu osiem ran ciętych i kłutych, w tym ranę ciętą tętnic szyjnych. Skutek: obfity krwotok i śmierć.
Janusz S. upadł na podłogę, a sprawca natychmiast zbudził Mirosława J., któremu wykrzyczał, że zabił Adama. Kiedy Mirek wbiegł do kuchni zobaczył na podłodze kałużę krwi i charczącego Janusza, który jeszcze żył i miał wyczuwalny puls.
Mirosław J. wybiegł z mieszkania, wezwał karetkę pogotowia ratunkowego i o zajściu powiadomił policję. W tym czasie Ryszard Sz. umył ręce w łazience, wyszedł z budynku i poszedł w kierunku budowy, gdzie chwilę później zatrzymała go policja. W prawej przedniej kieszeni jego spodni znaleziono składany nóż. Sprawca przyznał się do popełnienia czynów, ale mówił, że nie chciał zabić kolegi, ale bronił się przed jego ciosami.
Ryszard Sz. miał 1,9, Mirosław J., 1,2, a Janusz S. 3,5 promila alkoholu we krwi.
Sąsiedzi postrzegali sprawcę jako osobę pomocną, uczynną, komunikatywną, zaradną życiowo. Nie zauważano u niego skłonności do alkoholu. Sam sołtys Świętoszowa potwierdził, że pracował ze sprawcą w szkole od 1993 roku jako pracownik fizyczny i znał go jako człowieka niezwykle kulturalnego i spokojnego. Człowieka, który szanował innych ludzi i lubił zwierzęta. Nikt więc nie podejrzewał, że wódka tak bardzo może zmienić człowieka i popchnąć do zbrodni. Jeśli wyrok się uprawomocni Ryszard Sz. spędzi w więzieniu 11 lat.