Europa: Sprytna rosyjska propaganda
Środa, 22 marca 2023, 9:17
Autor: Marek Tkacz
Autor: Marek Tkacz
W nawiązaniu do wywiadu poprosiliśmy dra nauk społecznych w zakresie stosunków międzynarodowych Miłosza Sajnoga o obejrzenie pewnego dokumentu, który jest często wspominany w dyskusjach i zdobywa popularność w serwisach społecznościowych.
Mam nieodparte wrażenie, że ten dokument został ostatnio przemontowany i był zamieszczany już wcześniej, podczas pierwszej fazy konfliktu rosyjsko – ukraińskiego. Trzeba podkreślić, że ten film jest skonstruowany w dość ciekawy sposób, bo zaburzono w nim chronologię a następstwa pokazywane są jako przyczyny. Jest to dość przekonujący zabieg i może być przekonujący. Wiele opinii, które odnoszą się do tego filmu mają właśnie taki charakter.
Co rzuciło się Panu w oczy podczas oglądania?
Film oparty jest głownie na materiałach rosyjskich z kanału RT, wcześniej znanego jako Russia Today - najbardziej propagandowego kanału rosyjskiego, nadającego na cały świat, który wykorzystywany jest do pokazywania propagandowych historii. Tu pewna uwaga, ten kanał pokazuje prawdziwe informacje pro rosyjskie oraz prawdziwe informacje anty amerykańskie budując w ten sposób pewną wiarygodność. Jednak jest to narzędzie propagandowe. Druga sprawa – cały ten materiał, oraz jego kolejne części mają wzmacniać rosyjską narrację, według której Donbas to odrębny etnicznie i historycznie region – uknuto dla niego nazwę Noworosja – prześladowany przez ukraińskich faszystów. Z tych prześladowań narodziła się donbaska rewolucja i sprzeciw, oraz chęć dołączenia do Rosji.
Film zaczyna się w czasach protestu na Majdanie…
Tak, realizatorzy starają się narzucić narrację, że to Majdan jest jedną z przyczyn obecnej wojny, bowiem te protesty to było bezwzględne, siłowe starcie podburzonych przez zachód organizacji prawicowych z praworządną władzą Ukrainy. Jakby zapomnieli, że protesty były odpowiedzią na sprzeczne z oczekiwaniami obywateli decyzje Janukowycza odnośnie wycofania Ukrainy z integracji europejskiej. Materiał absolutnie nie odnosi się do tego, że Janukowycz sam pochodził z Donbasu, który był zapleczem dla jego Partii Regionów. Jako prezydent wykonywał polecenia Kremla i to on raczej poszedł na starcie z Ukraińcami a nie oni z nim. Jak mówiłem, Majdan był następstwem działań prezydenta a nie ich przyczyną. Również postępująca brutalizacja tych protestów oraz próba rozstrzelania protestujących – były to działania władz, którym protesty te wymknęły się całkowicie spod kontroli. Janukowycz był poddany silnej presji ze strony Rosji, żeby zakończyć protesty wszystkimi możliwymi sposobami. Być może Putin sądził, że jak Janukowycz zamoczy ręce we krwi, to będzie się aktywniej bronił. Problem był w tym, że wtedy nie było wielu chętnych Ukraińców do strzelania do protestujących. Musiano ściągać posiłki z Donbasu, które jechały dość długo. Z „bratnią” pomocą mieli przyjść rosyjscy „specjalisi” odpowiedzialni za część strzałów. Janukowycz zamiast sprawnie rozgromić protesty musiał za chwilę uciekać do Rosji. Wtedy Rosja sięga po plan B i dąży do siłowego oderwania wschodniej Ukrainy. I ten proces obserwujemy do dzisiaj.
W filmie pokazywana jest teza, że Ukraińcy terroryzowali zarówno Ługańsk jak i Donieck, i mieszkańcy tych terenów musieli się bronić. Na co władze Ukrainy odpowiedziały ostrzałem artyleryjskim?
W filmie pokazano wiele tez, które dobrze się ogląda i które tłumaczą rosyjską agresję. Proszę pamiętać, że dla Ukrainy Donbas stanowi zaplecze przemysłowe i gospodarcze i przez wiele lat kraj ten w sposób spójny funkcjonuje. Owszem, było to państwo mocno skorumpowane, z potężnymi różnicami zamożności, z całymi obszarami biedy i dużymi dysproporcjami rozwojowymi – i za to wielu mieszkańców nie lubiło Ukrainy i oligarchów. Nastroje antyukraińskie, zwłaszcza wśród ludności rosyjskiej, której było tam dużo, były. Ale nie były to nastroje nienawiści. Ludzie chcieli albo zachodniej modernizacji albo integracji z Rosją – bo Rosja wtedy była już w miarę zadbana i sprawnie zarządzana. A przynajmniej taki obraz tego kraju widzieliśmy. Rosja również świetnie grała tymi nastrojami. My trochę zapominamy o jednym, w 2012 roku Ukraina razem z Polską organizują Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej. I dla Polski, i dla Ukrainy jest to wyzwanie cywilizacyjne. U nas buduje się autostrady i stadiony, u nich poprawia się całą infrastrukturę w miastach gospodarzach. Rosja obawia się, że to spowoduje jeszcze silniejsze parcie Ukrainy na Zachód. Dlatego w tych miejscach, gdzie przeważa ludność rosyjska powstają różnego rodzaju stowarzyszenia, kluby i organizacje, które mają na celu promowanie rosyjskiego wariantu rozwoju. To dlatego w 2014 roku atak na Ukrainę przechodzi tak spokojnie w pierwszej fazie. Są tam po prostu całe gotowe struktury, które promują Rosję. Razem z działalnością kulturalną zaczyna się tam tworzenie organizacji paramilitarnych. To samo z resztą dzieje się na zachodniej Ukrainie, po pierwszym Majdanie. Prawdziwa radykalizacja społeczeństwa rozpoczyna się jednak od zamieszek w Kijowie i w innych miastach, w których dochodzi do prób gaszenia protestów albo, to już później, od prowokacji.
Jednak ustalenie, czy ktoś strzelał do ludność cywilnej i kto to robił powinno być dość proste?
Powinno, ale nie było i nie jest. Zwłaszcza w sferze propagandowej. Owszem, jest sporo filmów pokazujących, jak na miasta w Donbasie spadają pociski. Również jest prawdą, że ucierpieli od nich mieszkańcy. Problem jest w tym, że do końca nie wiadomo, kto strzelał. Według władz Doniecka i Ługańska był to ostrzał ukraiński. W tej wersji na bezbronne miasta spadały pociski a radykałowie z prawego sektora strzelali nocami po budynkach mieszkalnych. Dzieci były porywane i gwałcone. Siły zbrojne Ukrainy nigdy się nie przyznały do aktywnego ostrzału miast Donbasu, i jego cywilnej infrastruktury. Bojowników prywatnych przeniesiono dość szybko w tył, a później wycofano. Ukraina oficjalnie nazwała tę fazę Antyterrorystyczną Operacją (ATO) i zwalczała podczas niej aktywnie zarówno siły separatystów jak i wojska rosyjskie. Należy jednak zwrócić uwagę, że propagandowo mówi się o atakach sprzed tej fazy. I to jest w dużej mierze manipulacja. Bo siły zbrojne pojawiają się na wschodzie po ogłoszeniu secesji. Jak więc secesja może być odpowiedzią na agresję? Tego autorzy nie tłumaczą. A te tezy głoszone są właściwie od 2014 roku a ściślej, od momentu przejęcie inicjatywy na wschodzie przez wojska ukraińskie.
Również manipulacyjne są rosyjskie twierdzenia o „jednym narodzie”, którego nie można dzielić, historycznym braterstwie i tak dalej. Te argumenty Rosja zawsze podnosiła wszędzie tam, gdzie interweniowała siłowo lub gdzie starała się narzuć uprzywilejowaną pozycje ludności rosyjskojęzycznej. Nie ma rzeczowego argumentu, dlaczego Ukraińcy, Łotysze czy Litwini mają być na pozycjach mniejszościowych w swoich krajach, dlaczego mają tolerować obcy język i obcą kulturę. A takie były w praktyce rosyjskie żądania. Nam ucieka w tej sytuacji jeden fakt. Ukraina, za każdym razem, kiedy próbowała wybić się na niepodległość była bardzo okrutnie karana przez Rosję. Tak było po rewolucji, tak było po II wojnie światowej i tak jest teraz.
Czy przed takimi materiałami można się jakoś bronić?
W mojej opinii - nie. Rosja przegrała propagandowo początek działań w 2022 roku. Nie zdawała sobie sprawy, że Ukraina będzie taka mocna i że opinia publiczna stanie po jej stronie. Od lata ubiegłego roku Rosja prowadzi ofensywę propagandową, od jesieni widać ją również w Polsce. I zaczyna mieć na tym polu pewne sukcesy. Takie filmy mają po 200 – 300 tys. wyświetleń a ich liczba stale rośnie. Są publikowane w różnych językach. Ich przekaz jest wzmacniany przez armię trolli – w mediach społecznościowych jest pełno kont założonych na przełomie roku, które powielają prorosyjskie treści. Ten szum będzie narastał i będzie coraz celniejszy. Skoro w Polsce nie chwyciła narracja banderowska, obecnie widzimy mocny nacisk na koszty utrzymania uchodźców oraz powielania niestworzonych historii o ich nachalności, bezkarności i zachłanności. I ta narracja jest już trafniejsza. Im bliżej wyborów parlamentarnych, tym więcej takiej narracji będzie. Już dzisiaj na Słowacji większość obywateli jest przeciwna dostawie broni na Ukrainę a połowa badanych uważa, że Ukraina powinna zawrzeć pokój nawet za cenę oddania Rosji części terytoriów. Dodajmy, że Słowacja jest przed wyborami parlamentarnymi i tam ta kwestia staje się głównym tematem. Nasze wybory będą kolejnymi i możemy spodziewać się dużej presji propagandowej.
Materiał, o którym mowa w wywiadzie wyemitowany przez Maksa Kolonko: