Rocznicy wprowadzenia stanu wojennego przybywa cyferek. Z każdym rokiem najbardziej traumatyczne wydarzenie ze współczesnej historii Polski oddala się w czasie i zaciera w pamięci. Pokolenie, które osobiście grudniowych dni pamiętać nie może, już kilka lat temu osiągnęło dojrzałość zawodową. Przybywa tych, dla których Polska gen. Jaruzelskiego będzie tylko i wyłącznie przykładem podręcznikowym. Coraz mniej tych, którzy tamtego grudnia doświadczyli osobiście: czy to jako prześladowani, czy też jako bierni świadkowie lub aktorzy tamtych wydarzeń.
Jak pisze Jan Sielezin w książce „Solidarność jeleniogórska w latach 1980 – 2005”, w Jeleniogórskiem 13 grudnia 1981 roku internowano 39 działaczy związkowych, głównie członków Zarządu Regionu NSZZ Solidarność oraz szefów komisji w większych zakładach pracy. – Internowanych osadzono w celach dawnej filii obozu koncentracyjnego Gross Rosen w Kamiennej Górze – czytamy. Autor pisze o kilkunastostopniowym mrozie, który panował w pomieszczeniach.
Faz internowań było więcej i trwały aż do świąt Bożego Narodzenia. W Jeleniogórskiem stosunkowo długo działały telefony i można było jeździć prywatnymi samochodami. Decyzję o wyłączeniu łączności i zakazu ruchu podjęto później, z obawy przed eskalacją protestów związanych z rocznicą Grudnia 1970 roku. Telefony włączono na gwiazdkę, wtedy też zniesiono zakaz korzystania z prywatnych pojazdów i zwolniono część internowanych działaczy.
Ta garść wspomnień połączona z biegiem najnowszej historii: procesem schorowanego już bardzo gen. Wojciecha Jaruzelskiego oraz pękającą jego linią obrony, że stan wojenny miał być „mniejszym złem”, czyli zapobieżeniem wkroczeniu do Polski „bratniej” Armii Czerwonej, daje powód do nowej refleksji. Opublikowane ostatnio materiały sowieckich dygnitarzy, którzy zapewniali, że nie było zamiaru interwencji zbrojnej oraz przedstawiony dziś przez Dziennik portret psychologiczny autora stanu wojennego opracowany przez płk. Ryszarda Kuklińskiego budzą nowe wątpliwości. – Jaruzelski to człowiek słaby, trzęsący się przed Breżniewem i uległy wobec każdej władzy – czytamy w gazecie.
Wiadomo, że nic biegu historii nie zmieni. Wiadomo też, że gdyby nie stan wojenny, nasze cywilizacyjne opóźnienie byłoby znacznie mniejsze, a szarzyzna lat 80. na pewno pokryłaby się kolorami radości. Tym bardziej pamięć o tamtych grudniowych dniach i ich skutkach, które – w sumie – odczuwamy do dziś, należy pielęgnować i zachować. Choć to nie Jeleniogórskie poniosło największe ofiary w tamtych latach. Ale właśnie wówczas ukuło się mniemanie o „czerwonej kotlinie”, posłusznej aż do bólu rozkazom uzurpatorów w mundurach.
Jak Państwo, którzy pamiętać mogą, pamiętają stan wojenny? Jak ci jeleniogórzanie, którzy pamiętać nie mogą, oceniają grudniowe wydarzenia? Czy ich świadomość jest – według Państwa – konieczna do budowania przyszłości? Czekamy na Wasze głosy.