Pustka, gnijące ściany, odpadające kafle, łuszcząca się farba – tak wygląda budynek dworca głównego PKP przy ulicy 1 Maja. Obiekt niszczeje z roku na rok. Przy takim tempie rosnących zaniedbań może się w końcu rozsypać – alarmują specjaliści.
Z dworca przestali "korzystać" nawet pobliscy amatorzy tanich trunków, bezdomni i narkomani. To chyba jedyny plus tych zmian na gorsze.
Pochodzący z 1886 roku budynek przeżywa zdecydowanie najgorszy okres w swojej długiej historii. Zamiast być wizytówką miasta, staje się miejscem, które lepiej omijać.
Nic dziwnego: z peronów odjeżdża coraz mniej pociągów, to i zainteresowanie niewielkie.
Solidnego remontu nie było od kilku lat. W najgorszym stanie są przejścia pod peronami: zawilgocone i brudne. Na połamanych kaflach można sobie wybić zęby. Nie widać nawet śladów sprzątania.
– Nie ma już tu tłumów, jak przed laty – mówi nam pracownik PKP. Panie pracujące w kasach nudzą się przez pół dnia. Dworzec nieco się ożywia przed przyjazdami i wyjazdami pociągów do Wrocławia. Choć zainteresowanie i tak jest niewielkie.
Rozkład jazdy jest zdemontowany: kolejarze usuwają kolejny zlikwidowany pociąg. Tym razem pada na połączenie z Węglińcem. – Jeszcze trochę a nic tu nie zostanie – żartują, choć to wcale nie jest śmieszne.
Z zapowiedzi wynika, że remontu stacji w najbliższym czasie nie ma co się spodziewać. – To przykre – mówi pracujący w sekcji przewozów pasażerskich jeden z kolejarzy (dane do wiadomości redakcji). – Firma nie dba o wizerunek stacji, a przecież to o niej źle świadczy. Też chciałbym, aby dworzec był czysty i zadbany, a jest zupełnie odwrotnie – dodaje.
Tymczasem dworzec jeleniogórski staje się kolejnym garbem na plecach państwowego przewoźnika. Nie ma pomysłu, jak go wykorzystać. A są obawy, że wkrótce podzieli los upadłych już stacji Jelenia Góra Zachodnia, Cieplice i Sobieszów.