Takiego tłumu plac Piastowski nie widział od dawna. Nawet w największym letnim szczycie w uzdrowisku, po centrum Cieplic spaceruje jedynie garstka ludzi w porównaniu z tym, ilu ich było w niedzielny wieczór. Tłum głodny światła, które – jak powiedziała Grażyna Futerhendler (wraz z mężem Robertem otwierająca pokaz „Stworzenie Świat(ł)a” w Kościele Zbawiciela – niesie ciepło, przyjaźń i miłość.
Widowisko pod każdym względem imponujące. Od chaosu ciemności poprzez magiczne „Fiat LUX!” – niech stanie się światłość! Dzieło Stworzenia, opisane w biblijnym Genesis i przedstawione na sklepieniu barokowej świątyni. Ożyły figury na ołtarzu, potęga Stwórcy zajaśniała na jego szczycie. Przepiękne animacje, dzięki którym swój byt zaczęły istoty żywe i pierwsi ludzie: Adam i Ewa. Aż do pokusy owocu zakazanego, którego projekcja pozostawiła ku refleksji ten niezapomniany, zilustrowany głębią muzyczną, spektakl.
Później spacerkiem na plac Piastowski. Tam – lasery przeszywające powietrze, w którym ściele się mgła. Przy wygaszonych pozostałych światłach wrażenie jest ogromne. Tu i ówdzie „żarzą się” liczne ekraniki, a to komórek, a to kamer, a to aparatów fotograficznych. Setki (a może więcej) tych urządzeń znalazło się dziś na placu Piastowskim w rękach niemal każdego, kto chciał „zabrać” część wydarzeń KFŚ do domu, na potem, dla przypomnienia, pokazania, na pamiątkę.
Na tyłach placu Piastowskiego – gdzie na co dzień czernią się podwórka – kolejna atrakcja. Animacje świetlne na elewacji kamieniczki, gdzie na co dzień mieści się Państwowa Szkoła Muzyczna im. Janiny Garści. Tłum przemieszcza się ulicą Staromiejską i wlepia oczy w fasadę budynku, która – dzięki pomysłowi studentów z Nysy – zaczyna żyć własnym życiem i tańczy w rytm muzyki różnej.
Za chwilę – P.I.W.O. (nie, nie to z Żabki, które – nawiasem pisząc – też się „lało”). Tym razem bohaterem jest Pałac Schaffgotschów, który użyczył swoich wnętrz Politechnice Wrocławskiej. Jej studenci postanowili nadać kolorowych rumieńców dawnej siedzibie wielkiego rodu. Stworzyli projekt pod hasłem Potężny Indeksowany Wyświetlacz Oknowy. I tak oto okna pałacu – w rytm muzyki rozmaitej – zaczynają mrugać przyjaźnie do setek ludzi podziwiających efekt pomysłu żaków.
Spiker co rusz namawia do spacerów, bo w każdym punkcie centrum coś się dzieje. A jeśli nawet nic się nie dzieje, to i tak trudno nie skupić uwagi na detalach oświetlenia. Rodziny wypuszczają w niebo płonące lampiony, a te szybują, szybują, szybują odprowadzane wzrokiem tych, którzy właśnie wypuścili te statki powietrzne w niebiańską wędrówkę. Ku gwiazdom i księżycowi, które rozświetlają sklepienie. Ależ to musi wyglądać z wysoka! Tylko lodowe rzeźby "nie wyglądają". Nie wytrzymały styczniowego słońca i dodatniej tempeatury. Ich resztek nawet nie oświetlono.
Tu mała gastronomia, tam – zapraszające ciepłem wnętrza lokali. Ruch nieustanny. Cała Jelenia Góra przyjechała do Cieplic, aby podziwiać to wydarzenie, pozostawiając śródmieście pogrążone w mroku i bylejakości. Tak. Cieplice zdecydowanie są przez te trzy dni tętniącym światłem sercem stolicy Karkonoszy. Jeszcze pokaz ogni sztucznych na koniec… (słyszalny w Jeleniej Górze...) I – do zobaczenia za rok. Jutro obudzimy się w nieco ciemniejszym mieście.
PS. Film z festiwalu światła - wkrótce.