W piątek podczas benefisu na 30–lecie zasłużonej placówki, tłumu w środku nie było. Za to w poniedziałek przed wejściem kłębiły się panie. Złośliwi mówili, że gdyby galeria zamiast sztuki pokazywała nowe buty, nie narzekałaby na pustki w salach ekspozycyjnych.
Z kolei od strony ulicy Długiej kłębił się tłumek zainteresowanych świeżymi warzywami. Naprzeciwko stanął stragan z pożądanymi właśnie teraz czapkami zimowymi.
Wszystko to w reprezentacyjnym miejscu placu Ratuszowego w zasięgu wzroku prezydenta, który wszystko widzi z okien magistratu. Miasto wciąż nie ma pomysłu, jak ucywilizować handel bazarowy w ścisłym centrum.
Wielu przechodniów przypomina sobie początek lat 90–tych i wolne handlowanie na łóżkach polowych. Od tamtego czasu minęło prawie 17 lat, ale niewiele się zmieniło.
Na nic też głosy radnych, którzy przy każdej okazji, gdy się o to ich zapytać, nie pochwalają takiego usytuowania straganów rodem z wiejskiego bazaru w renesansowym centrum stolicy Karkonoszy.
Na nic prośby pracowników Biura Wystaw Artystycznych, których niekoniecznie cieszą te tłumy za szybą i pustki w salach ekspozycyjnych BWA.
Nikt nie pomyślał o założeniu stałych, estetycznych straganów, gdzie handlować by można choćby pamiątkami. Dziś można kupić kiczowatego Liczyrzepę pod wątpliwej urody namiotem. Zainteresowania zresztą nie ma, bo ludzie wolą nowe i tanie buty.