Pod koniec maja br. w lokalnych mediach ukazały się informacje dotyczące kłopotów mieszkańców budynków przy ulicach: Poznańskiej i Sobieskiego związane z hałaśliwym zachowaniem się uczestników dyskotek: Green Zone i Atrapy. Przy okazji oberwało się obsłudze sklepu nocnego przy ul. Poznańskiej 29. Okazuje się, niesłusznie.
Obwinia się właścicieli sklepu o to, że młodzież wędrująca w weekendy pomiędzy dyskotekami: Green Zone i Atrapą zachowuje się bardzo głośno i często po chuligańsku. Powoduje to, że w tym czasie strach wyjść z domu w pobliżu tych imprez. Według niektórych mieszkańców przyczynia się do tego sprzedaż alkoholu uczestnikom dyskotek we wspomnianym sklepie. Imprezowicze po drodze z dyskotek do sklepu i odwrotnie rozrabiają i nie dają spać lokatorom pobliskich domów.
Właściciele sklepu twierdzą, że taką opinię wyraża tylko kilku lokatorów, domagających się zakazu sprzedaży alkoholu w ich placówce po godzinie 21 lub 22 i monitujących w tej sprawie władze miasta. Przeciwnego zdania jest 1500 lokatorów zamieszkałych w pobliżu sklepu popierających społeczną zasadność istnienia tej placówki. Wielu z nich, mieszkających w najbliższym sąsiedztwie, podpisało się pod oświadczeniami zdecydowanie popierającymi funkcjonowanie sklepu nocnego w pełnym asortymencie z alkoholem włącznie. A jeden z nich – Krzysztof Skibiński zamieszkały przy ul. Poznańskiej 29 dodał, że w jednym z pism skierowanych do władz miasta domagających się likwidacji sklepu, sfałszowano jego podpis.
Szkodliwe sąsiedztwo
Właściciele sklepu twierdzą, że nie było skarg na działalność ich placówki, istniejącej od 20 lat, do czasu uruchomienia kilka lat temu dyskoteki Green Zone. Wychodzący stamtąd i bez ograniczeń w czasie zabawy jej uczestnicy kupują w sklepie nocnym alkohol i potem rozrabiają. W sklepie zachowują się spokojnie. Więc ich zachowanie poza tym punktem sprzedaży powinny kontrolować służby porządkowe. – Wielokrotnie zwracaliśmy się o to do policji i straży miejskiej. Bez skutku. My ze swej strony zrobiliśmy wszystko, co do nas należy: założyliśmy dodatkowe i mocne oświetlenie oraz monitoring. Gotowi jesteśmy nająć nawet służbę ochroniarską, która dbałaby o porządek na zewnątrz sklepu, ale nie tylko my powinniśmy ponosić koszty z tym związane – powiedziała właścicielka sklepu Elżbieta Karewicz-Ciamarzewska. Dodała przy tym, że nigdy klienci nie spożywali w ich placówce alkoholu w żadnej postaci i nigdy nie oskarżono ich o to, że sprzedawali napoje wyskokowe nieletnim.
Jednak w związku ze wspomnianymi publikacjami sprawa stała się głośna i zaszkodziła kierownictwu sklepu oraz zatrudnionym tam osobom. Chodzi o to, że władze miasta zastanawiają się nad tym, czy nie ograniczyć w sklepie nocnym przy ul. Poznańskiej sprzedaż alkoholu do godz. 21 lub 22. Gdyby jednak do tego doszło, oznaczałoby to rezygnację z prowadzenia w tym miejscu, czynnego przez całą dobę sklepu i zwolnienie połowy z 30 dotąd zatrudnionych pracowników. A chyba nikomu na tym nie zależy?
Co zamknąć?
Ponadto czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby zamknięcie dyskoteki Green Zone, tym bardziej, że nie brakuje ich w mieście, a nie sklepu? Przecież nikt nie narzeka na sklep nocny w powszednie dni tygodnia, tylko w weekendy. Nikt też nie narzeka na inny sklep nocny przy placu Niepodległości. Jest też inne rozwiązanie: po każdym wyjściu z dyskoteki ponowne wejście na imprezę będzie też opłacane. Tak jest na imprezach tego typu we Wrocławiu, gdzie wstęp kosztuje 30, a nie 10 zł jak w Jeleniej Górze. To powoduje, że uczestnicy imprez nie wędrują poza miejscem dyskoteki, pijąc na przykład przywieziony w samochodzie alkohol i zażywając umieszczone tam narkotyki.
Jest jeszcze jedna sprawa w tej historii. Zakaz sprzedaży alkoholu w sklepie nocnym przy ul. Poznańskiej nie rozwiąże problemu, bo można go kupić w sklepach Żabki do godz. 23, a ponadto, ożyją w budynkach przy ul. Poznańskiej i Sobieskiego alkoholowe meliny jak za dawnych lat w PRL bywało. Bo życie nie lubi pustki.
<b> Antoni Podanowski, ts </b>
<b> Komentarze do tekstów sponsorowanych nie będą dodawane </b>