Dwa pojazdy, w tym bus, zderzyły się na obwodnicy na osiedlu Zabobrze na skrzyżowaniu ulic Jana Pawła II i Bacewicz. Kierowca mercedesa tłumaczył policji trzęsącym się głosem, że się zagapił, że szukał telefonu komórkowego, który upadł mu na podłogę. Najwyraźniej wyjeżdżając na główną ulicę nie zauważył busa, który wiózł dwudziestu pracowników Draexlmaiera do domu, w stronę Kamiennej Góry. Siłą uderzenia mercedes został odrzucony na pobocze. Bus wylądował na boku pojazdu.
– Siedziałem zaraz za kierowcą, tym białym busem ktoś wyjechał nam na drogę prosto przed nas, bez hamowania, bez niczego. Jechał z dużą prędkością. My jechaliśmy normalną prędkością, niezbyt szybko. Jak spotkałem kierowcę z tego busa to powiedział mi, że mu telefon spadł. Po uderzeniu wywróciliśmy się na bok, ja tylko jestem poobcierany. Boli mnie ręka i noga. Jakich obrażeń doznali inni? Nie wiem. Jestem w szoku – mówił chwilę po zdarzeniu Andrzej Gąsior z Kamiennej góry, pasażer busa.
Jako jeden z pierwszych na miejscu był młody chłopak, który przejeżdżał obok. Kiedy zobaczył co się dzieje, zatrzymał auto i rzucił się do pomocy wychodzącym ludziom. – Wyciągnąłem dwie osoby na zewnątrz – mówił pokazując zakrwawioną kurtkę.
Część z pasażerów busa na zewnątrz wyszła sama, część potrzebowała pomocy innych. Kilkoro z nich wymagało natychmiastowej pomocy medycznej. – Nasz kierowca Marcin miał pierwszeństwo, nie wiem co się stało, siedziałam trochę dalej od kierowcy, przewróciliśmy się, wszystko się poprzewracało. Nie wiem co było dalej. Wyszliśmy z busa. Ale nie wszyscy, nasza przyjaciółka zginęła. Razem pracowałyśmy przy jednych maszynach. M To straszna tragedia. Jestem w szoku, do mnie to wszystko jeszcze nie dotarło. Miałam tyle szczęścia, że wyszłam, ale nie każdy tyle go miał – mówiła pasażerka z Kamiennej Góry.
Kiedy na miejsce przyjechały karetki pogotowia i strażacy, rozpoczął się wyścig z czasem. Ratownicy próbowali wyciągnąć uwięzionych w busie. Najdłużej trwało wyciąganie kobiety z Kamiennej Góry. Zebrał się tłum gapiów, których policjanci, strażacy i strażnicy graniczni oddzielili od miejsca zdarzenia taśmą. Koledzy i koleżanki uwięzionej, którzy cudem uniknęli śmierci. Drżącymi głosami komentowali każdy krok strażaków.
- Nie mogą jej wyciągnąć, Boże dlaczego – na głos z płaczem komentowały współpasażerki. W końcu z pomocą dźwigu, który na pasach podciągnął delikatnie pojazd do góry, udało się strażakom wydobyć ostatnią z uwięzionych osób. Na miejsce zbiegli się ratownicy z pogotowia. Pracownicy Draexlmaiera zamarli. Kilka sekund później wyciągnięto czarną folię i okryto nią ofiarę.
Z tłumu wydobył się przeraźliwy płacz, płacz osób, które kilkanaście minut wcześniej rozmawiały z ofiarą, które kilka godzin wcześniej pracowały z nią przy taśmie w zakładzie. Dane o ciężko rannych i zabitych zmieniały się z minuty na minutę...głównie wśród komentujących na poboczu ludzi. Powstało kilka wersji, o liczbie nieżyjących, o ich danych, o tym jak doszło do wypadku. Część z nich nie potwierdziła się. Policja długo nie podawała żadnych informacji, by nie wprowadzać w błąd pytających.
- Wstępnie po rozpytaniu świadków oraz kierujących, ustaliliśmy, że kierujący samochodem mercedes wito, wyjeżdżając od strony Sygietyńskiego, przecinając ulicę Jana Pawła II nie ustąpił pierwszeństwa prawidłowo jadącemu autobusowi marki Mercedes Sprinter jadącemu z kierunku centrum miasta w kierunku Janowic Wielkich. W autobusie było najprawdopodobniej około 20 osób. Większość z tych osób doznała ciężkich obrażeń ciała, zostali przewiezieni do szpitala i trwa ich hospitalizacja. Już wiemy, że dwie osoby poniosły śmierć na miejscu, dodatkowo jedna jest w stanie krytycznym – mówił wczoraj asp. Bogusław Górnisiewicz, Wydział Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.
Na tym skrzyżowaniu po godzinie 22.00 czyli w porze wieczorno – nocnej światła są wyłączane, na ich miejsce włączane są światła pulsacyjne żółte, co oznacza, że każdy kierujący ma zachować szczególną ostrożność i dostosować się do stojących znaków.
W wyniku tragedii śmierć poniosły dwie osoby, jedna pozostaje w szpitalu, piętnaście po udzieleniu pierwszej pomocy wypisano do domu. Obecnie policja prowadzi postępowanie wyjaśniające pod nadzorem prokuratury.
Kierowcy obu pojazdów przeżyli. Byli trzeźwi. Za sppwodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym sprawcy grozi odpowiedzialność karna. W więzieniu może spędzić nawet osiem lat.