Trzy miesiące w areszcie tymczasowym spędzą dwaj pracownicy jednej ze stacji kontroli pojazdów, w której byli zatrudnieni jako diagności. Znaleźli nielegalny sposób na dorobienie do pensji. Zgłaszali się do nich posiadacze samochodów, którzy za odpowiednią opłatą chcieli uniknąć zbędnych formalności przy podbijaniu dowodów rejestracyjnych.
U diagnostów kosztowało to „tylko” 50 złotych. Jak podało dzisiejsze Słowo Polskie Gazeta Wrocławska, znalazło się co najmniej 20 chętnych na takie rozwiązanie. Zapewne byłoby ich więcej, gdyby policja nie wpadła na trop łapówkarzy.
I choć w sumie zarobili niewiele, w więzieniu mogą spędzić nawet 10 lat, bo taki jest maksymalny wymiar kary za przyjmowanie korzyści majątkowych. Diagności są traktowani jako funkcjonariusze publiczni i wykonywanie ich fachu powinno być nieskazitelne.