Zamiast w ciepłym wnętrzu ratusza prezydent miasta, zastępcy i naczelnicy wydziału, powinni urządzić poranne posiedzenie w plenerze. Takie doświadczenie na pewno będzie pod wieloma względami bardziej owocne niż przekładanie papierów ze stołu na stół.
Spacer to nie tylko pouczający ze względu na możliwość obejrzenia Jeleniej Góry w pełnej perspektywie. Chcąc dotrzeć do miejsc, skąd najładniej o jesiennej porze widać miasto, trzeba przebrnąć przez trakty, ścieżki i laski, które często przypominają śmietnisko.
Kto wysypuje brudy, dociec nie sposób. Lasy na rubieżach Jeleniej Góry jeszcze należą administracyjnie do jej granic, ale strażnika miejskiego tam nie uświadczysz. Za to piętrzą się hałdy mniejszych i większych odpadków, o których rozpisywać się, ani ich fotografować nie warto.
Kiedy już dochodzimy na pobliskie pagórki, możemy podziwiać stolicę Karkonoszy w pełnej krasie jesiennych barw. Stąd widać wszystkie architektoniczne niedoróbki, które – oglądane z nieco wyższego punktu – nie dodają uroku miastu.
Szczególnie potwornie wyglądają bloki przy ulicy Kopernika i będący w budowie niedoszły hotel „Zloty Lew”. Ciekawe, czy ten, kto projektował owe gmachy, udał się kiedykolwiek na wzgórze, aby zobaczyć fatalną asymetrię i szpetotę tych obiektów stojących prawie w centrum starówki?
Porządek widać tylko w pozostałościach niemieckiej zabudowy. To, co polskie, jakoś zupełnie do miasta nie pasuje. Na staromiejskie kamieniczki „wciskają się” bloki ze Wzgórza Grota Roweckiego i ulicy Ptasiej, które przy skrócie perspektywy, zupełnie burzą widoczek starego miasta.
Widać też inne zaniedbania. Jak bardzo przydałby się remont elewacji dawnych koszar, dzisiejszemu Zespołowi Szkół Technicznych Mechanik. Ile uroku dodałaby staremu miastu rozsądna zabudowa pustych placów między ulicami Grodzką i Jasną?
Na taki spacer powinni udać się nie tylko mieszkańcy, lecz także projektanci tego, co w mieście ma powstać. A zwłaszcza władze stolicy Karkonoszy. Stąd naprawdę lepiej widać Jelenią Górę niż z ratuszowych gabinetów.