Przemek Kaczałko: - W poprzednich wyborach startował pan do Senatu, tym razem nie zdecydował się pan ubiegać o mandat. Przeczuwał pan kiepski wynik lewicy?
Wojciech Chadży: - Moje odczucia nie miały na to wpływu. Po prostu moje nazwisko za często pojawiało się we wszelkiego rodzaju wyborach, postanowiłem odpocząć trochę i zająć się tym, gdzie zostałem wybrany, czyli Radą Miejską.
- Czy pańskim zdaniem była potrzebna koalicja Zjednoczonej Lewicy?
- Jestem z tych członków SLD, którzy zawsze optowali za pełną samodzielnością, bez żadnych dodatkowych obciążeń typu małych partyjek, które tak naprawdę głosów niewiele przyniosły do wspólnego korytka, a takie partie jak Twój Ruch spowodowały moim zdaniem odpływ.
- Dużo się mówi, że być może to nie jest koniec Zjednoczonej Lewicy, która może przeistoczyć się w partię polityczną. Jest pan temu przeciwny?
- Nie myślę, żeby Zjednoczona Lewica miała jakiś dalszy ciąg. W dniu wyborów 25 października skończyła się ta opcja. Nie będzie łatwym pozbieranie tego całego towarzystwa – SLD mimo że ma struktury na dole, w powiatach, gminach – to złączenie tego z powrotem nie będzie łatwe.
- Ale struktury w terenie wcale się nie przykładały w czasie kampanii wyborczej, nie pracowały na ogólny wynik.
- Trzeba sięgnąć daleko w głąb, bo nawet do wyborów europarlamentarnych, kiedy już wtedy zobaczyliśmy rozłam na lewicy – członków SLD typu Ryszard Kalisz, czy tych, którzy budowali SLD jak Aleksander Kwaśniewski, którzy poszli inną drogą, inną opcją. Po drodze była niefortunna decyzja Leszka Millera wbrew woli większości dołów partyjnych, o wystawieniu pani Ogórek na kandydatkę na prezydenta. To już była gruba rysa, na podstawie której odszedł też Grzegorz Napieralski, a Wojciech Olejniczak odsunął się. W kolejnych wyborach (samorządowych) znowu zapadła decyzja na górze, bez pytania tych na dole, którzy budowali SLD, budowali dobrą opinię na dole – tu możemy się pochwalić dobrym wynikiem, mamy utrzymanych pięciu radnych w Radzie Miejskiej Jeleniej Góry. Gdyby te osoby, które mają nazwiska (Ryszard Kalisz, Krzysztof Janik i kilku innych) zechcieli dać swoje nazwiska w tych wyborach, to kto wie czym by się to skończyło, bo zabrakło mniej więcej 1,5 tys. głosów w każdym z okręgów wyborczych do Sejmu.
- Przewodniczący Leszek Miller zapowiedział, że nie będzie startował na kolejną kadencję szefa SLD. Jest kilku chętnych „młodych wilków” - to jest szansa na odbudowanie SLD, czy nie tędy droga?
- Nie będzie to łatwe. Uważam, że jak budować to na strukturach, które już istnieją. Na ich podstawie można coś nowego stworzyć, ale na pewno nie Zjednoczona Lewica, nie SLD. Trzeba zastanowić się nad tym, co chcemy robić.
- Nie SLD, czyli coś całkiem nowego?
- Tak. SLD powiązuje się ze starym aparatem partyjnym PZPR i to bardzo ciąży tej organizacji.
- Może partia Razem?
- Partia Razem miała całkiem niezły wynik, nie wiadomo jak będzie za cztery lata. Partia Razem jest bardzo radykalna i na mój gust ma niewiele wspólnego z lewicowością – bardziej tutaj lewicowy z programem jest PiS czy PO.
- A więc struktury SLD nie przetrwają do następnych wyborów?
- Wszyscy czekają na to, co się wydarzy – czekają na 12 grudnia.
- Struktury w Jeleniej Górze też potrzebują zmian?
- To jest niezbędne! Stąd mówiłem, że musimy odciąć się od tego starego aparatu partyjnego. Muszą przyjść młodzi! Sposób myślenia młodych jest zupełnie inny od naszego. Myślę o takich 35-40 lat. To oni powinni kreować politykę.
- Piotr Paczóski też powinien ustąpić?
- Nie ma sensu, żeby teraz rezygnował, kiedy mamy w przyszłym roku zjazd sprawozdawczo-wyborczy. Rezygnacja na 3 miesiące przed wyborami mogłaby spowodować całkowite załamanie organizacji tu, na miejscu.
- Ale jest pan za tym, żeby ktoś zastąpił Piotra Paczóskiego na stanowisku przewodniczącego?
- Tak! Jestem za tym!