Jelenia Góra: Wszawica w jeleniogórskich przedszkolach
Piątek, 4 stycznia 2019, 7:19
Aktualizacja: Niedziela, 6 stycznia 2019, 7:08
Autor: Angelika Grzywacz– Dudek
Aktualizacja: Niedziela, 6 stycznia 2019, 7:08
Autor: Angelika Grzywacz– Dudek
– W ostatnim czasie znów wrócił problem wszawicy w jeleniogórskich przedszkolach – skarżą się nam rodzice maluchów uczęszczających do kilku placówek. – Wszy przynoszą z domów te same dzieci. Nauczyciele i dyrekcje bezradnie rozkładają ręce – mówi pani Anna (dane do wiadomości redakcji). – Sprawa już została zgłoszona do sanepidu – dodaje pan Dariusz z Jeleniej Góry. Ale jak się okazuje i sanepid niewiele może zrobić odkąd wszawicę skreślono z listy chorób zakaźnych.
Problem wszawicy najbardziej widoczny jest w okresie zimowym i to zarówno w placówkach publicznych, jak i prywatnych.
- Nie chcemy podawać nazw przedszkoli, bo nie chodzi o to, by piętnować placówkę i przyklejać jej łatkę „zawszawionego przedszkola”, ale żeby zasygnalizować problem i zwrócić na niego uwagę instytucjom, które mogą nam pomóc – mówi jedna z mam. – Mój syn już pięciokrotnie przynosił do domu wszy, bo w jego grupie są dzieci z zaniedbanych domów, gdzie te wszy są cały czas. Dyrekcja placówki dobrze wie, które to dzieci, ale wydaje mi się, że nic z tym nie robi. Czasami po uwagach rodziców, zaniedbane dzieci nie przychodzą do przedszkola przez tydzień, w już w kolejnym miesiącu problem znów powraca – dodaje jeleniogórzanka.
Rodzice nie chcą też wypowiadać się imiennie obawiając się konsekwencji ze strony dyrekcji przedszkoli czy rówieśników wobec swoich pociech.
- Wszy zawsze pojawiały się w większych skupiskach dzieci, ale w ostatnim czasie przeraża skala zjawiska – mówi pan Dariusz (imię zostało zmienione). – Nie dość, że te zaniedbane dzieci zarażają wszami nasze pociechy, to jeszcze same chodzą z tymi wszami bez przerwy, co przecież grozi jakimiś chorobami. Sprawa została już zgłoszona do sanepidu, ale nie wiemy, czy to coś pomoże – dodaje pan Dariusz.
Jak się jednak okazuje, obecnie nikt nie ma wiedzy, jaka jest realna skala wszawicy w przedszkolach, bo nikt tego zbiorczo nie kontroluje.
- Od grudnia 2008 roku wszawica nie znajduje się już w wykazie chorób zakaźnych, dlatego nie nadzorujemy skali tego zjawiska – mówi kierownik sekcji oświaty zdrowotnej i promocji zdrowia Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej w Jeleniej Górze. – Nie mamy już uprawnień kontrolowania placówek i instrumentów do wdrażania nakazów czy zakazów w tym zakresie. Ciężar radzenia sobie z tym problemem został obecnie zrzucony na ośrodki pomocy społecznej, do których należy zgłaszać fakt, że dziecko z danej rodziny jest nosicielem wszy. Uznano bowiem, że jest to problem w rodzinie. My natomiast w skali całego minionego roku mieliśmy takich sygnałów kilka – mówi Zofia Lipka.
Co zatem mają zrobić rodzice, kiedy w placówce w której uczą się ich dzieci, wszy pojawiają się notorycznie?
- Niestety, jedynym skutecznym sposobem rodzenia sobie w sytuacji kiedy dziecko przyniesie do domu wszy, jest dezynfekcja głowy specjalistycznymi środkami, które można kupić w aptekach – radzi Zofia Lipka. – Kiedy problem już raz się pojawił, przede wszystkim zalecane jest systematyczne kontrolowanie głów dzieci i to zarówno w domach przez rodziców, jak i przedszkolach i szkołach. Dzieci w okresie edukacji mają zapewnioną opiekę pielęgniarską i medyczną, w ramach której takie kontrole głów powinny się odbywać. Jeśli rodzice mają podejrzenie, że któreś dziecko jest nosicielem wszy, powinni to zgłosić do dyrekcji placówki, a ta do ośrodka pomocy społecznej, no i rodziców zaniedbanego dziecka. My nie możemy wejść do placówki czy któregoś z domów, by sprawdzić warunki w jakich te dzieci przebywają. MOPS takie uprawnienia do wejścia do mieszkania ma. MOPS-y mają też możliwość wsparcia rodziny poprzez kupienie takich środków czystości do walki z wszawicą. Są one już o wiele skuteczniejsze i łatwiejsze w użyciu, niż kiedyś – dodaje Z. Lipka.
Wszy jednak nie są jedynym problemem, na który skarżą się rodzice dzieci przedszkolnych i szkolnych. Innym, równie uciążliwym są pasożyty, którymi dzieci zarażają się poprzez dotykanie zabawek czy zabawę w piaskownicy.
- My kładziemy ogromny nacisk na to, by w przedszkolach i szkołach zabawki były odpowiednio dezynfekowane. Ponadto jedyną metodą uniknięcia zarażenia jest częste mycie rąk – radzi Z. Lipka. – Jednak i to nie gwarantuje, że dziecko się nie zarazi. Jeśli więc zauważymy, że nasze pociechy wiercą się w nocy (nad ranem owsiki gnieżdżą się w okolicy odbytu, by tam złożyć jaja), lub też kaszlą bez żadnej infekcji (w przypadku zarażenia glistą ludzką, która często podchodzi układem pokarmowym do góry wywołując kaszel), należy wykonać dziecku badanie kału na obecność pasożytów. A jeśli już nasze dziecko się zaraziło, należy podać mu specjalistyczne leki przepisane przez lekarza. Nie ma natomiast zaleceń – wbrew niektórym opiniom – by raz w roku profilaktycznie odrobaczać dziecko, bo każde leki mają swoje działanie, które nie jest obojętne dla organizmu małego człowieka – dodaje Z. Lipka.