W kuchni na zydlach w siermiężnych strojach siedzą trzy baby (Joanna Fidler, Mirosława Olbińska i Beata Kolak), obierają i ucierają ziemniaki, pędzą bimber. Niczym trzy narratorki nawzajem sobie opowiadają o przygodach dwóch legendarnych średniowiecznych królów krainy w Turenii. Są to opowieści o olbrzymie Gargantui, który wyszedł z łona matki uchem, a już po chwili obściskiwał niańki, i jego synu Pantagruelu radzącym sobie świetnie z wrogiem oraz ich towarzyszu Panurgu, który filozoficzną dysputę zastępuje pojedynkiem na miny, gdyż głębia dyskursu nie da wypowiedzieć się w słowach.
Baby plotkują z coraz większym zaangażowaniem, co zasłyszały na targowiskach, odpustach, jarmarkach, a przede wszystkim wśród ucztujących gości karczmy. A swoje myśli wyrażają za pomocą rekwizytów, gestów i mimiki. I bawią się na całego w kuchenny teatrzyk.
Ich babska paplanina przerywana jest co jakiś czas wspólną modlitwą. Kobiety padają na kolana i zaczynają śpiewać nabożne wielogłosowe pieśni z muzyką Krzysztofa Knittla. Głoszą przy tym pochwałę człowieka pełnego, wolnego i radosnego.
„Gargantua i Pantagruel” według Piotra Bikonta to zabawna kameralna adaptacja fantastyczno-satyrycznej epopei Françoisa Rabelais'go. Reżyser filmowy i teatralny, pisarz, felietonista oraz krytyk sztuki kulinarnej Piotr Bikont przygotował dla widzów także drobną degustację: świeże kluski i odrobinę „czegoś mocniejszego”.