Zamiast pomóc – zaszkodził – tak o byłym ministrze edukacji Romanie Giertychu piszą gazety w odniesieniu do jego decyzji o wprowadzeniu obowiązkowej oceny z religii umieszczanej na świadectwie szkolnym.
Aby była ona jak najlepsza uczniowie muszą sprostać nowym obowiązkom, nierzadko mającym niewiele wspólnego ze szczerą wiarą: zaliczenie nieszporów majowych, Drogi Krzyżowej, poświadczony sakrament pojednania w pierwszy piątek miesiąca. Mile widziane jest członkostwo w ruchach oazowych lub scholach. Murowane piątki mają ministranci. Uczeń, który niekoniecznie jest gorliwym katolikiem, a chciałby wiedzą z teologii podreperować średnią, nie zawsze ma najlepsze oceny.
Wprowadzenie ocen z religii nie podoba się nawet niektóryn katechetom, którzy teraz „muszą” przykręcić śrubę i – zobowiązani przez oświatową biurokrację – traktować przedmiot sztywno, bez dopuszczalnego i lubianego przez uczniów luzu.
– Ożywa dylemat, co tu oceniać. Bo jeżeli uczeń nieszczerze, tylko z chęci na szóstkę chodzi do kościoła i „odkreśla” kolejne wymagane do zaliczenia punkty, to coś tu jest nie tak. Religia to nie tylko uczynki na pokaz, lecz także spora porcja nie zawsze łatwej wiedzy – nie kryje wątpliwości jeden z księży.
Uczniowie, którzy z religii rezygnują, mają wolne godziny, bo w wielu szkołach nie ma alternatywnej etyki ze względu na brak wykwalifikowanych nauczycieli.
Pedagodzy i uczniowie są jednak optymistami i wiążą duże nadzieje ze zmianą linii rządów. – Na pewno wkrótce zmienią się rozporządzenia i religia będzie oceniana tak, jak przedtem – mówią
O sprawie obszernie informuje Dziennik Zachodni.