Legendy o Karkonoszu i z Karkonoszy. Marie Kubátová
Marie Kubátová (1922-2013), to czeska pisarka, autorka 55 książek, kilku sztuk teatralnych, programów radiowych i telewizyjnych, a co najważniejsze dla nas, twórczyni wielu opowieści o Karkonoszu i z Karkonoszy. Urodzona w Pradze, w roku 1952 zamieszkała we Vrchlabi, pisać zaczęła cztery lata później. Do momentu wydania tego zbioru, w 2005 roku, pisarka mieszkająca niemal po sąsiedzku, tu za górą, była właściwie nieznana polskiemu czytelnikowi. To było pierwsze i jak dotąd jedyne w większym zbiorze, tłumaczenie tekstów Kubátovej na język polski.
„Legendy…” to zbiór 24 wyśmienitych opowieści o Władcy Gór, który sobie „karkonoszuje” w okolicznych lasach, miastach, miasteczkach i wsiach. Autorka wprowadzi Was w świat tutejszej przyrody i kultury, wyjaśni pochodzenie lokalnych zwyczajów i rzemiosła. Dowiecie się też, gdzie Karkonosz trzyma śnieżne chmury, pioruny, grzmoty, błyskawice i trzy rodzaje mgieł. Tekst napisany jest lekko, pełen humoru, w sposób nieco archaiczny, co jednak dodaje mu charakteru starej opowieści.
„Nasza baśniowa książka zaprowadzi Was do królestwa Karkonosza. Jest to królestwo zielone latem i białe zimą. Ścieżki dla poszukiwaczy baśni są tam miękko usłane 一 latem mchami, latem zaś miękką pierzynką. Wędrówka po tych ścieżynkach jest bezpieczna, przecie to królestwo sprawiedliwego władcy”.
A kiedy już poczytacie i zapragniecie odwiedzić ten baśniowy świat, zapraszamy na wycieczkę szlakiem Marii Kubátovej w Malej Upie, gdzie spędzicie czas w malowniczych okolicznościach przyrody, a być może traficie na samego Władcę Gór. Tylko bądźcie uważni, bo kiedy usłyszycie groźnie brzmiące „Sorkum-morkum, hudry-mudry!” wiedzcie, że w królestwie coś się dzieje.
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej.
Więcej o bajkowej ścieżce w Malej Upie: http://www.pohadkova-stezka.cz/cze
(AG)
Bogowie łakną krwi. Anatol France
Chyba już rozumiem, dlaczego, mając pod ręką ładnie wydane i nowe książki, szukacie Państwo tych z nieco zamierzchłych czasów. I rzecz charakterystyczna - dotyczy to głównie powieści historycznych. Rzeczywiście, jest w nich moc. W każdym razie literacko nic nie tracą, a nawet zyskują coś, co można określić jako uniwersalność przekazu.
Paryż, rok 1793, czyli okres największego terroru rewolucji francuskiej. Gilotyna pracuje nieprzerwanie. Wczorajsi bohaterowie dzisiaj stają przed trybunałem jako zdrajcy i winni sprzeniewierzenia się ideałom zrywu ludowego. Jutro ich miejsce zajmą ci, którzy ich zadenuncjowali i ci, którzy oskarżali. Wszyscy skończą na Place de Concorde, bo taką nazwę nosi współcześnie miejsce, gdzie nadgodziny wyrabiał kat miejski. A wszystko ku uciesze gawiedzi. Chleba nie było, ale igrzyska jak się patrzy! Szaleństwo w najczystszej postaci! Tylko czy któraś z rewolucji światowych miała inny przebieg?
Główny bohater, malarz Ewaryst Gamelin, ani przez chwilę nie zwątpił w sens wydarzeń, które zmieniły na zawsze oblicze Francji. Nie ma takiej ofiary czy wyrzeczenia, których dla sprawy narodowej nie jest gotów ponieść, choć w jego przypadku i tak trudno o większe ubóstwo. Spija słowa z ust swoich przywódców i oburza go święcie najmniejsze kwestionowanie czegokolwiek, co ma z nimi związek. Prawdziwie krystaliczny rewolucjonista, który głęboko wierzy, że ludzkość osiągnie pełnię szczęśliwości, gdy zwyciężą wreszcie wyznawane przez niego wartości.
Splot okoliczności sprawia, że zostaje jednym z przysięgłych, którzy orzekają, czy doprowadzony przed sprawiedliwe oblicze jest winien zdrady czy nie. Najczęściej jest. A wyrokom nie ma końca. No i właśnie: jak to się dzieje, że tak łatwo zrobić z nas bierne narzędzie? A ci, którzy byli innego zdania, jak ich postrzegał Anatol France, jakby nie patrzeć noblista?! Chyba był jednym z nich.
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej.
(KH)
Najgorszy tydzień życia. Poniedziałek. Eva Amores, Matt Gosgrove
Dawno się tak szczerze i głośno nie śmiałam jak z „Najgorszego tygodnia życia. Poniedziałek”. To świetna propozycja dla wszystkich młodszych czytelników, pełna ilustracji utrzymanych w konwencji komiksu oraz tragikomicznych sytuacji. Jestem przekonana, że przypadnie do gustu szczególnie chłopcom z młodszych klas. Wzięłam książkę w celu przetestowania na swoim ośmiolatku, okazało się, że mojego „starego” również rozbawia do łez. Fabuła płynie wartko, postacie są realne (naprawdę jestem w stanie sobie wyobrazić ojca Antka w swoim wielkim kibelko-wozie) a sytuacje opisane przez Eve Amores i Matt’a Gosgrov’a nie są zbytnio odrealnione.
Antek Fert, po ponownym zamążpójściu swojej mamy, zamieszkuje w tygodniu u swojego ojca. W związku z powyższym musi zmienić szkołę w środku semestru. Cały plan, żeby dobrze wypaść legł w gruzach już na samym początku, kiedy to tata odwiózł go wielkim kibelko – wozem pod same drzwi nowej szkoły. Dodatkowo fit śniadanie spowodowało rozstrój żołądka i wstydliwego bąka przy całej klasie. Myślicie, że to już szczyt żenady? Dalej jest tylko gorzej! Pech goni pecha, a Antek jest w samym epicentrum tych tragikomicznych wydarzeń. Czy pomimo tego uda mu się z kimś zaprzyjaźnić?
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej.
(AS)