Cztery strony drzewa. Iza Klementowska
10 października był Światowy Dzień Drzewa, czyli idealny dzień na książkę na jego temat. Sięgnęłam do wydanych w tym roku „Czterech stron drzewa” Izy Klementowskiej. Reporterki i dziennikarki, autorki książek, reprezentantki mojego pokolenia. Byłam ciekawa, jak ona podchodzi do tematu drzew, z jakim ładunkiem emocji i przekazem. Drugi rozdział przyniósł mi sporą niespodziankę. Otóż lipa na wzgórzu przed domem babci była tym drzewem, które stało się centrum jej dzieciństwa. Olbrzymia, rosnąca razem z nią, śpiewająca kołysanki, dająca cień do zabaw „na przedsionku Karkonoszy”.
Wychowały nas zatem te same widoki. Sympatia do autorki nie opuszczała mnie do ostatniej strony.
Swoją opowieść oparła na uderzającym kontraście: piaskowa, skalista, opustoszała pustynia a soczysty las pełen życia. Las z czterech stron świata, mający swoich opiekunów, ludzi, którzy związali życie z drzewami. Powody ku temu mieli niejednakowe. Iza Klementowska wysłuchała ich historii, poznała ich drzewa. Są różni, reprezentują odmienne kultury, statusy społeczne, tradycje, przeszli różne drogi. Łączy ich przywiązanie, wręcz wychodzący poza normy stosunek do lasu, czują jego życie, bicie serca ziemi. Ich bezkompromisowość i determinacja czerpie z wierzeń i mitów słowiańskich, nordyckich, afrykańskich, indiańskich, z filozofii hinduizmu, w których drzewo było i jest istotą żywą, dającą życie, wprowadzającą równowagę. Drzewo jest dobre, udziela schronienia, leczy ciało i duszę. Potrafi wyrosnąć nawet na pustyni.
Za oknem biblioteki klon zaczyna żółcieć. Szamanka z Gór Sowich wie, że „wiele witamin klon ma”. Obok rośnie lipa „masz kogoś, kto wiecznie się awanturuje: napar z kwiatów lipy mu podaj, uspokoi się tak, że go nie poznasz”. Przydałby się jeszcze dąb, dający długowieczność „dlatego, kiedy możesz człowieku, to spaceruj pośród dębów…” – na przykład po zabobrzańskiej Dębowej Wyspie!
Siła drzew i ich ludzi udzieliła się treści książki, jest uspokajająca, zielona, soczysta, pełna wegetacji, chociaż perspektywy są niepokojące. Jest jednak sposób na spokojny sen o wciąż jednak zielonej planecie. Sadźmy drzewa, do tego namawia nas Iza Klementowska. Jeśli macie wątpliwości, czy warto, to idźcie na spacer do lasu. Tam to jest dopiero życie! Przy okazji jest spora szansa, że nie złapie nas w sidła psychoterratica.
Po przeczytaniu „Czterech stron drzewa” mam nowe marzenia. Zobaczyć z bliska drzewo, które nazywa się banian.
Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej (JJ)
=Czarna bezgwiezdna noc. Stephen King
„Czarna bezgwiezdna noc” to zbiór pięciu opowiadań, które pokazują, że zło tkwi w każdym z nas. Jak się okazuje często niewiele potrzeba aby je obudzić i pozwolić by przejęło kontrolę nad naszym życiem. 1922 to historia farmera oraz jego żony, między którymi dochodzi do rozbieżności zdań co do przeznaczenia odziedziczonej ziemi. Konflikt ten przybiera nieoczekiwaną formę, a jej następstwa odczuwa cała rodzina oraz sąsiedzi. Wielki kierowca to historia gwałtu, jego skutkach dla pokrzywdzonej oraz o wymierzaniu sprawiedliwości na własną rękę. W Dobrym małżeństwie kobieta dowiaduje się, że jej ukochany mąż od lat ukrywa swoje prawdziwe, mordercze ja i musi wybrać - żyć z tą wiedzą czy podjąć jakieś realne działania.
W Dobrym interesie odnajdziemy paranormalne wątki, gdzie umierający, chory na raka mężczyzna, zostaje postawiony przed wyborem – przedłużyć życie w zamian za scedowanie swojego nieszczęścia na znienawidzonego, najlepszego przyjaciela. Wszystkie te opowiadania mają wspólny mianownik - każdy z nas jest zdolny do najgorszych, często wręcz niewyobrażalnych, rzeczy. Pod psem to historia z nieco „odwróconą” sytuacją w porównaniu z poprzednimi, gdzie poznajemy do czego jest zdolny naprawdę kochający mąż.
King w „Czarnej bezgwiezdnej nocy” jak zwykle zachwyca swoim charakterystycznym, pełnym szczegółów sposobem opisywania rzeczywistości oraz celowymi odniesieniami do horrorów klasy B. Największe wrażenie wywarł na mnie Wielki kierowca, gdzie wszystko jest aż nadto wyraziste, bez żadnych niedomówień, historia zaś powodowała u mnie lawinę emocji oraz myśli – czy ja również postąpiłabym tak samo? Książka dostępna w zbiorach Książnicy Karkonoskiej. (AS)
Dziwo. Zadie Smith i Nick Laird
Dziewczynka Kit ma urodziny. W prezencie dostaje zwierzątko, różni się jednak ono od innych domowych zwierząt. Odmienne przyzwyczajenia i wygląd sprawiają, że nazywają je dziwem. Próby upodobnienia się do reszty domowników nie przynoszą dobrych efektów i Niespodzianka wpada w dość osobliwe ręce, których właścicielka jest żywym dowodem na to, że bycie dziwnym to nic złego.
Treści w książce jest mało – jedno lub kilka zdań na stronę. To ułatwia zrozumienie historii małemu czytelnikowi, jak i samodzielne jej odczytywanie, choć zdecydowanie zubaża fabułę i sam tekst niespecjalnie pobudza wyobraźnię. Może z powodu tego, że konstrukcja zdań jest mało plastyczna, za to bardzo prosta, więc łatwa do odczytania dla dziecka.
Największym atutem książki jest jej strona graficzna. Ilustracje wykonała Magenta Fox, która w ciekawy sposób osiągnęła płynność fabuły w niektórych fragmentach, dzieląc stronę na trzy części. Bogate w elementy drugie plany oraz mnogość szczegółów sprawiają, że dziecko może z zajęciem odkrywać wszystkie składowe obrazków i opowiadać rodzicowi o tym, co dokładnie się na nich znajduje. Bardzo podoba mi się zaprojektowana kontrastowo do reszty, czarna okładka z kolorowym tytułem i tylko jedną, wyraźnie widoczną postacią. Oświetlona reflektorem z góry świnka morska w swoim stroju do judo i z lekko zaciętą, a lekko zdziwiona minką wygląda przeuroczo i idealnie ilustruje główną problematykę książki.
Autorami tekstu jest małżeństwo z Londynu – Zadie Smith („O pięknie”, „Łowca autografów”, „Białe zęby”, „Widzi mi się”) i Nick Laird, oboje zazwyczaj piszą dla dorosłych, więc „Dziwo” to ich debiut na rynku literatury dziecięcej. Sądzę, że całkiem udany, więc może w przyszłości spod ich ręki wyjdzie więcej dziecięcych, poruszających warte uwagi opowiastek.
Warto przypominać dziecku, że odmienność to nic złego i że nie musimy się wstydzić naszych pasji, gdy inni ich nie rozumieją, wybierając własne rozrywki. Lepiej poczekać aż zechcą, byśmy je zaprezentowali i tym samym ubogacali siebie nawzajem. Dlatego, że właśnie różnorodność jest tym, co czyni nasz świat tak pięknym i interesującym. „Dziwo” znalazło swoje miejsce w Bibliotece Dziecięco-Młodzieżowej, w dziale „Bajeczki, powiastki dla najmłodszych”. (MM)