Sala konferencyjna w teatrze imienia C. K. Norwida zapełniła się do ostatniego miejsca, trzeba było nawet dostawiać dodatkowe krzesła. Czy o sukcesie frekwencyjnym zdecydował tytuł, trudno wyrokować. Potem, mimo że zboczeń rozumianych potocznie nie było, do końca projekcji wytrwali prawie wszyscy.
Żiżka jako narrator i interpretator scen z największych dzieł światowego kina czasami trafiał w sedno, częściej jednak freudowska ocena ludzkich zachowań poprzez filmowe sceny prowadziła go na manowce. Niestety, zebrani po 2,5 godzinnym maratonie nie mieli okazji usłyszeć, co mieliby do powiedzenia inni uczestnicy seansu, ponieważ zapowiadany specjalista od filmu i od ŻiŻki z Wrocławia nie zdołał dotrzeć do stóp Karkonoszy.
Sądzę, że wiele scen z „Ptaków” Hitchcocka, „Dyktatora” Chaplina czy „Matrixa” narrator ocenił raczej przez pryzmat swoich poglądów politycznych niż wiedzy psychologicznej i ludzkiej kondycji. Dla mnie zbyt wiele poglądów było nie do zaakceptowania, szkoda, że nie mogłem się dowiedzieć, czy i dla innych uczestników seansu, również.
Chociaż jedna z dewiz wypowiedzianych przez Żiżka wydaje się być bardzo trafna - "Kino to najbardziej perwersyjna ze sztuk. Nie daje nam tego, czego pożądamy – mówi nam jak mamy pożądać."