Pożyczkę zainteresowani otrzymają, ale w ratach. I to pod warunkiem, że jednocześnie będą ją spłacać.
Ogłoszenia w lokalnych mediach kuszą bardzo szybkim dostarczeniem gotówki i jednocześnie bardzo niskim oprocentowaniem. Dlatego naiwnych nie brakuje.
Najniższa kwota, którą można pożyczyć to 10 tysięcy złotych, ale jednocześnie trzeba wpłacić pięć procent jej wartości, czyli 500 złotych. Dopiero wtedy podpisuje się umowę przedwstępną.
Jak alarmuje Jadwiga Reder-Sadowska, miejska rzeczniczka konsumentów, to rzekomo najlepsza pożyczka może okazać się najgorszą w życiu. Do pani rzecznik zgłosili się już pierwsi poszkodowani.
Według gazety zainteresowani ofertą Skarbca nie mają szans zapoznać się od razu z właściwą umową. Ta przychodzi pocztą do domu w ciągu dwóch tygodni już po tym, jak klient da się złapać w pożyczkową pułapkę.
Oznacza to, że w momencie podpisywania pierwszej umowy klienci nie znają warunków, na jakich zostanie im udzielona pożyczka.
Dopiero później dowiadują się, że nie dostaną od razu całej sumy, tylko podzieloną na miesięczne raty, które zresztą od razu będą musieli spłacać.
Zdaniem Jadwigi Reder-Sadowskiej jest to zakazana w 2004 roku tak zwana praktyka systemu argentyńskiego.
Przedstawiciele wymienionej korporacji finansowej odmówili gazecie wypowiedzi na temat swojej działalności.