Podopieczni Ireneusza Taraszkiewicza dobrze rozpoczęli mecz, po trzech celnych „trójkach” prowadzili 9:2, ale chwilę później było już 11:11, a po pierwsze odsłonie jedynie 20:19. W drugiej kwarcie obie ekipy notowały krótkie przestoje, najpierw Sudety odskoczyły na 29:23, ale na dwie minuty przed przerwą było już 29:34. Do szatni koszykarze schodzili przy stanie 36:37.
Trzecia kwarta to gra przy pełnej koncentracji oby ekip niemal przez dziesięć minut, dopiero w 28. minucie przy stanie 52:49 przyjezdni zaczęli popełniać proste błędy, jak chociażby liczne kroki. Przed decydującym fragmentem meczu Sudety prowadziły 59:51. Czwarta „ćwiartka” to już koncertowa gra jeleniogórzan, którzy w tej części gry zdeklasowali rywala wygrywając ostatecznie 90:66.
- Chłopcy podeszli trochę za luźno, zwłaszcza na początku meczu. Zaczęliśmy mecz bardzo dobrze, ale ilekroć zaczynaliśmy bardzo dobrze, koncentracja spadała, a zespół przeciwny to wykorzystywał. W związku z tym musieliśmy w szatni ponownie zmobilizować się do tego, żeby postawić naprawdę twarde warunki, bo tłumaczę chłopakom, że to nie jest kwestia tylko umiejętności koszykarskich. Jeżeli będziemy naciskać na całym boisku, to młody przeciwnik nie wytrzyma tego i tak się stało - powiedział po meczu Ireneusz Taraszkiewicz, trener Sudetów.
Kolejne spotkania Sudetów już w nadchodzącym tygodniu. Na piątek (11.11) zaplanowany jest mecz z Drogbrukiem Kalisz (według terminarza w Kaliszu, ale możliwe, że nastąpi zmiana gospodarza z powodu braku wolnej hali u rywali - Sudety zaproponują, żeby zagrać w Jeleniej Górze o godz. 19:00), a już w niedzielę (13.11) starcie braci Niesobskich - na Sudecką zawita Górnik Wałbrzych.
KS Sudety Jelenia Góra - WKK Wrocław 90:66 (20:19, 16:18, 23:14, 31:15)
Sudety: Ł. Niesobski 22, Raczek 17, Minciel 16, D. Ostrowski 10, Wilusz 8, Serbakowski 7, Zuber 6, Wasilewski 2, Szmidt, Pawłowski.
WKK: Fiedukiewicz 15, Wilk 15, Yoka-Bratasz 11, Jodłowski 8, Krzyczmonik 6, Kobel 4, Wnorowski 3, Matusiak 2, Piotrowski 2, Lentka, Kruczała, Grzelak.