Agata Elsner, Marcin Głowiński, Tomasz Michniewicz i Kuba Kapral grający w Teatrze Palmera Eldritcha z pomocą minimum środków osiągnęli fantastyczny efekt ukazania pędzącej w nieznanym kierunku rzeczywistości. Sztuka to smacznie doprawiona grą monochromatycznych świateł oraz industrialną otoczką dźwiękową, mikstura teatru pantomimy, satyry, absurdu oraz fantastyki.
Zapadające co jakiś czas egipskie ciemności z pobłyskującym „trupim” światłem jarzeniówek, świetne tempo akcji i jej nieoczekiwane suspensy – to wszystko buduje niepowtarzalny nastrój „Jarzenia”. Widz – w bezpośredniej bliskości aktora – ma wrażenie, że sztuka to nie teatralna iluzja, ale fragment jakiejś dość upiornej rzeczywistości, w której przeplatają się wątki filozoficzno-egzystencjalne o kondycji człowieka i jego wędrówce przez dzieje.
Wędrówce bez – tak naprawdę – określonego celu. Po omacku. Jedynie z rozbłyskami jaźni, które są zbyt ciemne, aby oświetlić drogę do przyszłości.
– Ci, którzy uważają wszystkich za głupców, sami są głupcami – to jedno z wielu zdań sentencji wypowiedzianych w narracji scenicznej. Niektóre żartem, niektóre całkiem serio. A wszystko przy finałowym waleniu w bęben, przypominającym bicie głową w mur niemożności.
„Jarzenie” to niewątpliwie mocny akcent na koniec scenicznej części tegorocznej PESTKI. Festiwal nabrał kolejnych doświadczeń. Pozostaje się tylko cieszyć, że Jelenia Góra, po tym jak niemal 28 lat temu zaczęła podbijać teatralny świat Międzynarodowym Festiwalem Teatrów Ulicznych, tak teraz ma wielką szansę, aby awansować do rangi ważnego ośrodka na mapie awangardy teatralnej. Nie trzeba chyba przypominać, że to w sumie zasługa Łukasza Dudy, teatralnego lidera Jeleniogórskiego Centrum Kultury, którego charyzma zbudowała tę imprezę. Jeszcze żeby tylko zaraziła ona większy krąg widzów od stałej grupy bywalców, to już by była pełnia szczęścia.
Na finał PESTKI zaśpiewa Lech Janerka. Początek koncertu o godz. 20 w JCK przy ulicy Bankowej. Relacja – jutro.