- Złożoność spraw w tej sferze wynika z kilku uwarunkowań. Z jednej bowiem strony system finansowania placówek oświatowych przewiduje, że winny się one utrzymywać z subwencji Państwa. Z drugiej strony z praktyki wynika, że jest ona dalece niewystarczająca, bo w przypadku Jeleniej Góry z budżetu Miasta należy do kwoty tej subwencji dopłacać ponad 40 mln zł rocznie – tłumaczy Cezary Wiklik, rzecznik prasowy UM.
Zdaniem związkowców oświata jeleniogórska – mimo to - nadal jest niedofinansowana. Dowodem tego jest fakt, że dodatki motywacyjne do nauczycielskich płac przekazywane są nie w maksymalnej (jak dawniej) kwocie, a nieco niższej.
Z drugiej strony część problemów wynika z faktu, że corocznie ubywa dzieci i młodzieży na skutek trendów w demografii, co nie jest winą nauczycieli, ani samorządu.
- Gdyby władze miasta posiłkowały się wyłącznie ekonomią, jak się to dzieje w przypadku wytwórczości, to należałoby zlikwidować kilka szkół. Nie ma jednak takiego zagrożenia – tę sprawę postawił jasno M. Zawiła. – Oświata jest tak specyficzną sferą życia społecznego, że mechaniczne stosowanie reguł ekonomii nie może mieć tu zastosowania. To prawda, że z faktu, iż do szkół chodzi mniej uczniów nie wynika możliwość, że możemy wyłączać kolejne piętra w budynkach szkolnych, a trzeba je przecież sprzątać, ogrzewać, itp. Chciałbym więc, żeby także nauczyciele analizowali sytuację znając wszelkie jej szczegóły. Gdybyśmy chcieli doprowadzić liczebność klas szkolnych do norm dyktowanych przez resort edukacji, to w jeleniogórskich szkołach zniknęłyby łącznie 62 oddziały. To znaczy musielibyśmy podziękować za pracę co najmniej 80 nauczycielom. Takiego zagrożenia nie ma. Ale to oznacza, że dopłacamy rocznie tylko z tego tytułu co najmniej 3.600.000 zł. Nauczyciele postulują dodatkowo, by dzielić klasy na grupy, bo przy niektórych zajęciach zwiększy to efektywność nauczania. Z punktu widzenia komfortu edukacji jest to życzenie zasadne, ale wdrożenie tego sytemu oznaczałoby kolejne, dalsze wydatki. A budżet Miasta jest jeden – im większe kwoty odejmiemy na dopłaty do edukacji, tym mniej zostanie na remonty, czy inwestycje w innych dziedzinach.
- To nieprawda, że oszczędzamy na oświacie – wyjaśniał M. Zawiła. – Budżet Miasta, ogólnodostępny dokument najlepiej o tym świadczy. Uczniów jest z roku na rok mniej, a wydatki na oświatę corocznie są wyższe. Nie można więc stawiać takiego zarzutu. Faktem jest jednak, że musimy racjonalizować wydatki, ale przede wszystkim – tak reformować kierunki kształcenia w szkołach ponadgimnazjalnych, żeby absolwenci mogli na miejscu znaleźć pracę. Wcześniej – tak promować nasze, jeleniogórskie szkoły, żeby zachęcać młodzież z okolicznych miejscowości, by tu podejmowała naukę. To się już dzieje, w szkołach ponadgimnazjalnych blisko 60% uczniów – to młodzież spoza Jeleniej Góry.
W ostatnich latach powstały trzy świetnie wyposażone centra praktycznej edukacji w ZSE-T, „Mechanik”, „handlówka”, trwa wyposażanie pracowni komputerowych we wszystkich w szkołach. Fakt, że nie oszczędzamy na zakup urządzeń do coraz lepiej wyposażanych centrów edukacyjnych promuje jeleniogórską oświatę. A powoli zyskujemy w tym względzie sojuszników – współpracę z ZST „Mechanik” zainicjowała spółka TAURON Ekoenergia, a w najbliższym czasie podobną podejmie ZS Rzemiosł Artystycznych z ZORKĄ. Będziemy tę pracę kontynuować.
- Są w systemie oświaty rodzaje wydatków, przed którymi nie będziemy się bronić – zapowiedział M. Zawiła. – Faktem jest jednak, że realne wsparcie finansowe zależy od ogólnej kondycji budżetu Miasta, która będzie znana najwcześniej w połowie roku, po analizie dochodów budżetu za sześć miesięcy. Wrócimy wtedy do rozmów na tematy finansowe, co będzie tym lepszym terminem, że znane będą już wyniki rekrutacji do szkół i sytuacja w oświacie powinna być w pełni transparentna – dodaje M. Zawiła.