Ostatnie wydarzenia na Bliskim Wschodzie spowodowały, że konflikt na Ukrainie spadł z pierwszych stron gazet. Jesteśmy dokładnie w tym miejscu, w którym chciała Rosja. Konflikt trwa i jest nadal intensywny. Przywykliśmy do niego i nauczyliśmy się z nim żyć. Wybuchł tymczasem poważniejszy konflikt, który ogniskuje uwagę. Przez sytuację w strefie Gazy na Ukrainę trafi mniej broni.
Konflikt na Bliskim Wschodzie jest groźniejszy i może mieć dużo dalej idące konsekwencje, niż to co się dzieje na Ukrainie. Jedna z prognoz mówi, że przez eskalację w Izraelu będziemy mieli problemy z dostawami z Chin, co z resztą już się dzieje, bo główni armatorzy przesuwają swoje statki na szlaki wokół Afryki.
Presja na obrońców
Na całej linii frontu trwają mniej lub bardziej intensywne starcia. Nie ma jednej zmasowanej akcji którejś ze stron, są za to pojedyncze uderzenia o ograniczonym zakresie terytorialnym. Linię frontu dzieli się w analizach na 8 - 10 odcinków i każdy opisuje osobno. I tak na odcinku chersońskim stroną atakującą są siły ukraińskie. Z kolei wokół Awdijiwki toczą się ciężkie walki, które mają przebieg zbliżony do tego, co oglądaliśmy podczas walk o Bachmut. Szacunkowo Rosjanie stracili tam do 30 tysięcy żołnierzy, a straty ukraińskie pewnie są niższe o jedną trzecią.
Rosjanie założyli tam kleszcze i okrążenie mniej więcej ma siedem kilometrów. Tam też będzie koncentrował się nacisk Rosjan, którzy ewidentnie chcą odsunąć Ukraińców od Doniecka przed końcem roku. Na innych odcinkach działania nie są tak wzmożone, chociaż nadal trwają. Jeżeli popatrzymy na sytuację obiektywnie, to każda ze stron porusza się o pięć kilometrów w przód lub w tył. Nie ma to zatem strategicznego znaczenia. Jednak Rosjanie w ostatnim miesiącu wywierają presję na obrońców.
Prezydent Zełeński domaga się kolejnego wsparcia militarnego. Jak teraz wygląda sytuacja z zaopatrzeniem?
Wiadomo, że zarówno Rosja jak i Ukraina ma problemy zaopatrzeniowe. Rosja cały czas poszukuje nowych dostawców broni, niezależnie od rozwoju rodzimej produkcji. Z kolei Ukraina nie otrzymuje takich ilości środków bojowych, jakie miały tam trafić. Unia Europejska przekazała jak na razie trzydzieści procent tego, do czego się zobowiązano. Pytanie, kiedy na front trafią obiecane samoloty bojowe i czy zmieni to istotnie sytuację na polu walki?
Rosja na razie wstrzymała naloty na obiekty cywile, co jest różnie interpretowane - albo jako szykowanie większej operacji albo jako brak możliwości bojowych. I chociaż w ostatnich dniach te naloty wróciły, to nie mają takiego zasięgu jak miesiące temu. Pewne jest, że Rosja mocno zmodernizowała swoje uzbrojenie. Wytwarza kilkanaście rodzajów dronów bojowych.
Rozwija również - i jest pierwsze niezależne potwierdzenie o działaniu - system obrony przeciwdronowej. Stara się modernizować stare czołgi wzoru 55 i 62, których jak się okazuje ma ciągle spory zapas. Wprowadza nowe taktyki walki, chociaż nadal prowadzi tak zwane szturmy mięsne. Rosja nadal traci do tysiąca żołnierzy dziennie i nadal nie wpływa to na jej sytuację. Ukraina zamierza zmobilizować około 500 tys. nowych żołnierzy.
Nie miałaby takich planów, gdyby nie mogła ich wyposażyć i przeszkolić. Cały czas trwa po stronie ukraińskiej fortyfikowanie kolejnych linii obrony. Na pewno dotkliwy jest brak amunicji, lub raczej dysproporcja w jej dostarczaniu. Jednakże sytuacja nie jest tragiczna. Ukraina zachowuje ciągłość dowodzenia i zdolności operacyjne.
Słychać komentarze, że Ukraina za chwilę może upaść? Ile jest w nich prawdy?
Ukraina jest w trudnej sytuacji, prowadzi wojnę obronną od 2014 roku. Poniosła bardzo dużo strat, zarówno materialnych, jak i ludzkich. Nie ma większych szans na odbicie utraconych terenów. Grozi jej kolejna ofensywa rosyjska i kolejna trudna zima. Niemniej jednak narracja o przegraniu wojny i upadku jest przesadzona.
Mówimy o państwie, które bierze udział w wojnie już prawie 10 lat. I jak na razie, radzi sobie nad wyraz dobrze. Nawet chwilowe wstrzymanie finansowania nie może zachwiać Ukrainą. Narracja o przegranej Ukrainy jest o tyle ciekawa, że pojawiła się na kilka dni przed oświadczeniem Unii Europejskiej o zgodzie na rozmowy akcesyjne. Zgódźmy się w jednym, przegrana Ukraina nie będzie prowadzić żadnych rozmów.
Upaść miała również Rosja…
Na razie nie brałbym na poważnie tych wszystkich obwieszczeń o upadku Rosji z powodu sankcji. Widać, ze eksport do Rosji kierowany jest cały czas przez kraje Azji Środkowej. Kazachstan został największym odbiorcą sprzętu komputerowego w regionie a liczba wysyłanych tam komputerów przekracza wielokrotnie liczbę mieszkańców.
W każdym razie, upadek Rosji obwieszczany był już wielokrotnie. Putin nadal działa na arenie międzynarodowej, nadal prowadzi politykę dość aktywnie i nadal jest wskazywany jako kandydat w nadchodzących wyborach prezydenckich. W dodatku Rosja tak prowadzi swoją politykę, że można odnieść wrażenie, że czas izolacji minął.
Jeżeli popatrzymy na państwa ogarnięte sankcjami, to w większość dają one sobie radę i raczej nie zmieniają prowadzonej polityki. Na pewno najgorzej jest w rosyjskim lotnictwie cywilnym i przemyśle motoryzacyjnym. I o ile w ten drugi mocno wchodzą Chiny, to rosyjskie lotnictwo cywilne jest w fatalnej kondycji. Pewnie zaangażują się tutaj przewoźnicy tureccy…
Politycy europejscy ogłosili, że wojna zmierza do końca…
Jest wiele prognoz co do tego, co może się wydarzyć w najbliższych miesiącach. Od zapowiedzi, że w przyszłym roku wojna się zakończy porozumieniem pokojowym, po przypuszczenia, że Rosja szykuje kolejny wielki szturm i zakończy wojnę uderzeniem militarnym. Prawda może być jednak bardzo prozaiczna.
Nikt nie zamierza zawierać żadnych porozumień. Im dłużej Rosja jest uwikłana w ten konflikt tym korzystniej. Dlatego kroplówka militarna będzie cały czas podłączona do Ukrainy. Z tego samego powodu Chiny będą finansować rosyjskie zakupy broni w Iranie oraz korzystać na zaniżonych cenach surowców. Rosja zniesie bardzo wiele, bo przyświeca jej cel ideologiczny, czyli odepchnięcie Zachodu od swoich granic.
Rosja ogłosiła coś w rodzaju wojny z zachodem. Na ile poważne są te zapowiedzi.
Władymir Putin powiedział to dość wyraźnie, że celem Rosji jest ochrona przed zgubną ideologią zachodu oraz obrona przed NATO. Nie ukrywa również, że Rosja prowadzi wojnę na wyniszczenie. Współgra to z narracją Ukrainy, której prezydent podkreśla, że Ukraina broni Europy przed Rosją.
Dlatego trudno uznać, że strony konfliktu zgodzą się na pokój. W tej optyce trzeba postawić propozycję przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. Żeby to nastąpiło musi nastąpić trwały pokój i delimitacja granic, a to oznacza oddanie Rosji terenów zajętych. Co z kolei może całkowicie podważyć poparcie dla obecnych władz Ukrainy a w efekcie - doprowadzić do destabilizacji tego kraju - co jest jednym z celów Rosji. Pewne jest, że Rosja zmierza do jakiejś konfrontacji z państwami Zachodu i gotowa jest na wiele. Nie wiadomo, na co gotowe są państwa Zachodu.
Miłosz Sajnog
O wojnie w Ukrainie pisaliśmy wielokrotnie:
Czytaj więcej:
Dokąd zmierza Putin?
Czytaj więcej:
Nie nasza wojna
Czytaj więcej:
Sprytna rosyjska propaganda
Czytaj więcej:
To nie nasza wojna
Czytaj więcej:
To jak najbardziej nasza wojna
Czytaj więcej:
Co po wojnie w Ukrainie?