Prawdziwą „wisienką na torcie” jest rewelacyjna panorama na wschodnią część Gór Olbrzymich z punktu widokowego umiejscowionego na Kruczych Skałach. Niniejsza propozycja spaceru stanowi przykład ciekawej alternatywy do obleganych, najpopularniejszych, karkonoskich szlaków turystycznych. Gwarantuję nieszablonową trasę z bogatymi kąskami krajoznawczymi. Zaczynamy krótką, niezbyt wymagającą wyprawę przyprawioną czystym powietrzem po nocnych harcach fenowego wiatru dającego aurę sprzyjającą styczniowym pieszym wojażom.
Z przystanku autobusowego na Parkowej (obok „Bachusa”) udałem się ulicą Kopernika (przy Muzeum Sportu i Turystyki) i Obrońców Pokoju do miejsca rozpoczęcia wycieczki. Na start wybrałem zakręt (początek) ulicy Skalnej w Karpaczu obok Domu Morgensterna („Domu z Bocianami”), znanego pejzażysty Karkonoszy. Przemierzając główną oś komunikacyjną Skalnego Osiedla natknąłem się na tablicę informacyjną o Szlaku Górniczym, opisującą wielowiekowe tradycje wydobycia surowców mineralnych w rejonie Karpacza.
Na końcu Skalnej skręciłem w prawo w uliczkę Władysława Orkana, następnie wyszedłem opłotkami (zielonym szlakiem) z Karpacza. Najpierw poruszałem się zalesionym odcinkiem, a potem przechodziłem przez szeroką polanę (z ładnym widokiem na Śnieżkę) i dotarłem do Krzaczyny, obecnie dzielnicy Kowar (od 1960r.), wcześniej samodzielnej wsi położonej w Dolinie Maliny. I właśnie ulicą Malinową wychodzę w Krzaczynie, ale tylko na chwilę, bo szlakiem zielonym na najbliższej krzyżówce skręcam w prawo (przy kamiennej jaskrawej emotce – „Marzenie” i tablicy z mapą okolicy). Od tego miejsca rozpoczynam łagodne podejście, którym bardzo ładnym bukowym fragmentem drogi docieram do rozdroża z miejscem odpoczynku przy leśniczówce „Jedlinki”, gdzie robię krótki postój.
Tutaj zmieniam kolor szlaku na żółty (w prawo). Początkowo oznakowaną, leśną ścieżką wchodzę w głąb lasu, później wygodną „szutrówką” docieram w malowniczą Dolinę Maliny u podnóża Wołowej Góry (1041m). Idąc dalej żółtym szlakiem schodzę w prawo na mostek na potoku z przygotowanym kąpieliskiem dla „morsów”. Potem pokonuję wertepy do częściowo zniszczonego mostu na Malinie. Jeszcze kilka minut podejścia i dochodzę do dawnej osady górskiej (Budniki), w której znajduje się węzeł szlaków z wiatą i z miejscem odpoczynku.
Podziwiając galerię reprodukcji starych zdjęć zapoznaję się z historią tego miejsca. Nazwa kolonii pochodzi od kilkunastu bud pasterskich znajdujących się w tej okolicy, a powstałych w czasie wojny trzydziestoletniej (XVII w). Do 1945 roku Budniki składały się z kilkunastu zamieszkanych chałup. Osobliwością tej osady położonej w głębokiej kotlinie i osłoniętej z trzech stron górami, był brak słońca w zimie (pozorna noc polarna). Niektóre budynki nie widziały słońca przez 17 tygodni (113 dni) w roku od listopada do marca. W miejscowej szkole (bardzo uroczyście) obchodzono dwa razy w roku święto powitania (19 III) i pożegnania słońca (26 XI). Współcześnie powraca się do tej tradycji organizując podobne imprezy przez miłośników osady pod hasłem „ Budniki – Zapomniane Piękno”, chociaż po wsi prawie nie ma śladu. Z nowych ładnych tablic rozmieszczonych na terenie kolonii dowiaduję się o domostwach konkretnych rodzin, po których zostały jeszcze widoczne fundamenty. Na potrzeby pasjonatów urokliwych zakątków został stworzony „Szlak Miłośników Budnik”. Dookólna ścieżka poprowadzi nas przez wszystkie zakamarki dawnej osady górskiej.
Trudne warunki bytowania (surowy klimat, brak słońca przez znaczną część roku) sprawiły, że osada z czasem opustoszała. W okresie międzywojennym istniało tu zaledwie kilka domów m. in. schronisko („Forstbaude”) i szkoła. W latach 1950-54 podjęto prace poszukiwawcze za uranem, drążąc sztolnie. Ślady tych poszukiwań widoczne są do dzisiaj (sztolnia, z której wypływa potok, hałdy i inne). Istniały nawet plany zagospodarowania Budnik jako ośrodka sportów zimowych, ponieważ panują tutaj dobre warunki narciarskie i urozmaicone konfiguracje stoków.
Budniki słyną także jako miejsce działalności Liczyrzepy i jego pomocnika „Wołogóra”. Według legendy ów kompan Ducha Gór pomagał mu wywiązywać się ze wszystkich obowiązków. Szczególnie aktywny był w rejonie Wołowej Góry (gdzie na szczycie miał siedzibę) i w rejonie potoku Malina. Wołogór dbał o utrzymywanie porządku oraz rozwiązywał trudne sprawy wśród mieszkańców Karkonoszy i turystów. Podobno jedynym człowiekiem, który go widział był sędziwy staruszek z Kowar, niejaki Gustaw. Wyglądem Wołogór przypominał ludzką postać, ale z głową wołu.
Obecnie dostępna jest również aplikacja z systemem Android na smartfony. Wirtualny przewodnik pomoże zwiedzić to magiczne miejsce z bogatą historią. Wystarczy wejść do Sklepu Playa, wpisać „Budniki” i pobrać „apkę” ułatwiającą nawigację po dawnej osadzie górskiej. Więcej informacji znajdą państwo na obszernej stronie internetowej budniki.pl .
Po przerwie regeneracyjnej przekraczam mostek i wracam tzw. „Tabaczaną ścieżką” (zielonym szlakiem w dół) do Karpacza. Po drodze mijam kilka „okienek panoramicznych” z imponującymi panoramami zimowymi na Karkonosze i wiosennymi na Kotlinę Jeleniogórską. Po półgodzinnym schodzeniu docieram do Szerokiego Mostu, przy którym skręcam w prawo na czarny szlak przez dolny odcinek Sowiej Doliny.
Powoli wędrówka zmierza ku końcowi. Wkrótce pojawiam się przy ogrodzeniu kortu tenisowego i skręcam w prawo na mostek na potoku Płomnica. Zwieńczeniem wędrówki jest wspinaczka stromym zboczem na punkt widokowy zlokalizowany na Kruczych Skałach. To magiczne miejsce stanowi dopełnienie tego styczniowego spaceru. Urzekający krajobraz na wschodnią część Karkonoszy (od Czarnej Kopy do Słonecznika) i Karpacza (z widoczną skocznią narciarską „Orlinek” i wieżą Świątyni Wang) rozbudza zmysły obserwatora.
Krucze Skały to szereg zboczowych filarów skalnych zbudowanych z jasnego granitognejsu, osiągających wysokość 25 metrów. Występują tutaj skupiska pegmatytów z kryształami turmalinów, ametystów, korundów, a także niewielkie kryształy szafirów. W XIX wieku pegmatyty były eksploatowane dla berlińskiej wytwórni porcelany. W związku z pracami wydobywczymi powstały dwie sztuczne groty widoczne u podnóża skałek. Może ktoś z Was drodzy Czytelnicy przyniesie na pamiątkę cenny minerał z Kruczych Skał?
Domknięciem pętli jest zejście stromą i niewygodną ścieżką (dlatego proszę zachować ostrożność przy schodzeniu!) z punktu widokowego do skrzyżowania na ulicy Obrońców Pokoju obok Domu Morgensterna . Pozostał tylko spacer chodnikiem do centrum Karpacza, skąd PKS-em wracam do Jeleniej Góry. To była wyjątkowo ciepła trzyipółgodzinna wycieczka jak na styczeń!
Zapraszam wszystkich miłośników górskich spacerów w Karkonosze!